- T-tak..N-nie. Nie. - jęknęła zaspana suczka przecierając łapką oczy. - Gdy byliśmy w mieście, zauważyłam ogłoszenia o zaginionym psie z moim zdjęciem. Właściciele mnie szukają, Ares. Dali za mnie wysoką nagrodę. Na pewno się martwią, ale nie mogę do nich pójść po tym co zrobiłam. Zawiodłam ich.
- Co się stało? - zapytał z troską w głosie.
- To jest... ciężki temat. - wykręciła się. Nie chciała, żeby wiedział zarówno o jej ciąży, jak i poronieniu. Nie miał wiedzieć o niczym. I tak miał już zbyt dużą wiedzę. - Powiedzmy, że nie spełniłam ich oczekiwań. I uciekłam. To wszystko.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć? - uśmiechnął się.
- Przepraszam Cię, ale niektóre rzeczy nie powinny wychodzić na światło dzienne.
- Ale co? Zabiłaś kogoś? Na pewno nie. Nie ma gorszej rzeczy więc spoko...
- Tak. Zabiłam. - przerwała mu. Pojawiła się wtedy niezręczna i chyba długa cisza. Ares stanął jak wryty. - Zabiłam własne dzieci. - wyznała mówiąc bez uczuć i patrząc w dal. Wolała w ogóle nie ukazywać uczuć niż płakać.
- Nie rozumiem. - przekręcił głową starając się wydobyć od niej więcej informacji.
- Pochodzę z hodowli. Tam głównie chodzi o to, żeby psy jeździły na wystawy, zajmowały miejsca na podium i... dawały szczeniaki. Ludzie prześcigają się w tym, kogo pies będzie tym najlepszym. Tak było też ze mną. Nie zliczę nawet ile miejsc zwiedziłam z właścicielką będąc na wystawach. Nigdy nie poznałam ojca moich szczeniąt. Tych z pierwszego miotu.
- Co było z pierwszym? - psa wyraźnie wciągnęła historia. Prawdziwa historia jej życia.
- 6 szczeniąt. Szybko zostały sprzedane, ale nie ukrywam, że byłam już matką. Potem strasznie za nimi tęskniłam, ale hodowla miała akurat kryzys. Gdyby nie one, Klaudia nie mogłaby utrzymać pozostałych siedmiu psów. Takie jest tam życie. Potem byłam na jeszcze czterech wystawach, a następnie zaszłam w ciążę po raz drugi. Ojcem był pies z mojej sfory. Miał na imię Olivier. Wtedy wpadłam pod samochód. Wraz z wypadkiem straciłam miot. Leżałam na brzegu ulicy. Pamiętam, że wtedy przybiegł. Przytulił mnie i chciał biec po pomoc. Pobiegł, a ja w tym czasie na resztkach siły podniosłam się i pobiegłam wzdłuż lasu. Znalazłam jakąś norę i tam zostałam. Jakiś tydzień później, znalazłam się w SPG. To był dla mnie straszny wstyd, ale nie chciałam mieć też więcej szczeniąt. Gdybym tam została, to cały czas bym opiekowała się którymiś z rzędu. Odbiłoby mi się to na mojej psychice. Dlatego już wiesz skąd taki mój charakter. - Arrow zakończyła opowieść. Pogłaskała czule zająca, który właśnie do niej podszedł.
Ares? Także ten.. no.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz