Równo o 10 ktoś zaszczękał przy wejściu do mojej jaskini. Doskonale znałam ten głos.
- Wejdź Niger! - krzyknęłam patrząc się w ścianę.
- Hej! - uśmiechnął się niepewnie wchodząc do środka.
- To już tydzień. - westchnęłam przerywając ciszę.
- Tak. - kątem oka zauważyłam, że pies zniża głowę ku dołowi, ale jednak nadal patrzy na mnie. - Mam.. coś dla Ciebie. - uśmiechnął się.
- Nie wskrzesisz mojej matki.
- Niestety.. Ale mam zamiar pomóc. Musisz tylko wyjść na zewnątrz. - odrzekł z błyskiem w oku. Podszedł do mnie i lekko wypchnął w stronę wyjścia. Obejrzałam się niepewnie i wolnym krokiem podeszłam do drzwi.
Moim oczom ukazało się coś dużego. Jakby wielkie, prostokątne pudło przykryte dużą płachtą. Przeniosłam wzrok na tollera. Zrobił zachęcający gest głową. Podeszłam i zajrzałam przez folię do środka.
- Ale JAK?-zapytałam z niedowierzaniem patrząc na psa.
Ten tylko wzruszył ramionami, a gwarek w klatce wesoło powtórzył: "ALE JAK? " Uśmiechnęłam się z niedowierzaniem. Niger podszedł do mnie i przytulił po czym szepnął;
- Nie ma za co.
Niger? :o
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz