Uśmiechnęłam się przez łzy i popatrzyłam na brata. Ten także się uśmiechnął.
-Chociaż to dla nas bardzo trudna decyzja, damy ci jeszcze jedną szanse. Mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz, Devo-uśmiechnęłam się do szczeniaka i przytuliłam go.
Kaze zrobił to samo. Byłam bardzo szczęśliwa, mój brat pewnie też.
-Dziękuje, że mi wybaczyliście-powiedział Devo.
Ponownie uśmiech zawitał na mojej twarzy. Po wybaczeniu sobie i rozmawianiu przez kilka minut, Devo oznajmił:
-Muszę już iść. Do zobaczenia w szkole.
-Pa!-krzyknęliśmy razem z Kaze i pomachaliśmy mu łapami na pożegnanie.
------Następnego dnia------
Po śniadaniu, Natasha zaprowadziła mnie do szkoły. Nie zabrała Kaze, ponieważ medyk zabronił mu wychodzić z domu, mimo wszelkich błagań mojego brata. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Od razu zobaczyłam Devo, z jego przyjaciółką Easy.
-Biegnij do nich, Mizu. Miłego dnia-powiedziała mi Tasha na ucho.
Kiwnęłam głową i podbiegłam do szczeniaków.
-Cześć Devo! Cześć Easy!-powiedziałam uradowana.
-Cześć-powiedziały jednocześnie szczeniaki i uśmiechnęły się.
Po chwili Devo zmienił wyraz twarzy na zaskoczony.
-A gdzie jest Kaze? Zawsze razem chodzicie-zapytał.
-Medyk mu kazał nie wychodzić z jaskini... Natasha się nim opiekuje, ale jutro powinien już przyjść-powiedziałam szybko.
-Spoko... A propos, mamy teraz lekcje wychowania. Chodźmy, bo się spóźnimy!-powiedziała nagle Easy.
Kiwnęliśmy głowami i zaczęliśmy biec na lekcje. Zdążyliśmy na czas. Easy i Devo usiedli razem na trawie, a ja usiadłam na samym końcu, również na trawie. Sama. Popatrzyłam na puste miejsce obok mnie, które zwykle zajmował Kaze. Czułam się w szkole trochę mniej pewnie bez niego, ale byli jeszcze Easy i Devo. Salavana zaczęła lekcje. Słuchałam jej z uwagą, ale reszta szczeniaków po cichu rozmawiała.
Devo? Easy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz