wtorek, 15 września 2015

Od Green Day C.D. historii Alex'a

- Tak więc taki jest mój plan. - zakończyłam pokazując becie zwoje papieru z dokładnymi wyrysowanymi instrukcjami.
- Jakie mamy szanse na powodzenie? Wydaje się... Bardzo dobry.
- W ten sposób mamy 82% szans na sukces wliczając, że 1/3 wojowników zostanie odesłana do szpitala. Jeśli będą więcej trenować, być może będziemy mieć 90% w tym 2 procenty odjęte, nie można patrzeć na świat wciąż w różowych okularach.
- Bardzo podoba mi się Twój tok rozumowania, Green Day.
- Tu masz jeszcze podaną ilość wojowników, szczeniąt i wader oraz ogółem członków tamtej watahy. W szpitalu ogółem też jest ich kilkoro.. Nathan nieźle się spisał. - Dodała suczka pamiętając o obietnicy danej psu. Miała go pochwalić za wykonaną pracę w oczach psów z wyższych sfer.
- Ta wojna trwa zbyt długo. Wszędzie widzę niepokój i strach. Po nocy słychać wycia wilków.. Ale czy jesteśmy gotowi na to, aby zaatakować? - zapytała niepewnie Another.
- Z moim planem.. Myślę, że tak. Nie wiem jeszcze jak dokładnie i z której strony mamy wbić się na ich teren, ale Merci niedługo wróci. Ma za zadanie sporządzić całą mapę ich dotychczasowych terenów, nawet to, gdzie kto mieszka. Jedna z wilczyc z naszego stada udała się tam podając za nową członkinię. Odegra kluczową rolę w konflikcie. A tymczasem za pozwoleniem udałabym się do domu. Muszę poczekać na Merci i sporządzić szczegółowy plan aby zwiększyć nasze szanse do 100%
- Oczywiście. Idź. - zezwoliła suczka i pożegnała się z aussie.
Ciąg dalszy dnia Green Day nie różnił się niczym od dnia innej przeciętnej mamy. Po powrocie do domu udała się na polowanie. Alex też miał coś przynieść. Upolowała 5 dość dużych królików. Jednego dla córek, po jednym dla Horizona i Devo, oraz dla siebie i partnera. Dla Rafaello przygotowała na ogniu krokieciki z zieleniny i deser w postaci świeżych truskawek. Wreszcie. nadeszła pora gdy dzieci skończyły lekcje. W dzisiejszych czasach, gdy wszędzie mogą grasować wilki Greenie postanowiła pójść po szczenięta sama. Poszła choć wiedziała, że są bezpieczne. Pewności dodawał jej fakt o którym wiedziała tylko ona i przywódczyni wraz z betami. Stado ma wielu szpiegów pod jej dowództwem którzy informują ją o wszystkim. Byli bezpieczni.


Wieczorem cała rodzina jadła kolację.
- mamo... tato... - Devo zaczął. Powiedział to takim tonem, że rodzice już wiedzieli o co chodzi.
- No daj ten świstek, podpiszę. - Day przewróciła oczyma. Jej syn Dostał kolejną uwagę. Szczeniak posłusznie pokazał kartkę rodzicom.
- Udaje hipopotama na lekcji przetrwania. - Alex przeczytał i omal nie udławił się jedzeniem. Spojrzał z niedowierzaniem na syna. Ten tylko wyparskał uśmiechając się:
-P-przepraszam?

Alex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz