Dostrzegła strach w jego oczach. Na jej pysku odmalował się wyraz oburzenia.
- Jak możesz tak myśleć?! - wykrzyknęła, nie ukrywając złości. Ba, złość to było nic w porównaniu z tym, co teraz czuła. Była wściekła na Rafa, że w ogóle coś takiego przyszło mu do głowy. - Uważasz, że on i reszta członków sfory w tej grocie by sobie nie poradziła?! - wrzasnęła.
Cisza nie trwała zbyt długo.
- Oczywiście, że by sobie poradzili. - wycedziła przez mocno zaciśnięte zęby. - A ty w to nie wierzysz! - dorzuciła po krótkiej chwili.
Rafaello spojrzał na nią, wyraźnie zdziwiony jej reakcją. Nagle oczy Freiheit oprzytomniały, a ona sama się uspokoiła. Zdała sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła.
- Przepraszam. - wydusiła.
Nie czekała na jego reakcję. Odwróciła wzrok, po czym wstała i odwróciła się na pięcie. Wybiegła na zewnątrz, ignorując krzyki bordera. Znowu musiała zniknąć.
Miała dosyć. Nienawidziła siebie za te niekontrolowane wybuchy gniewu, które ostatnimi czasu często tej towarzyszyły.
Minęła suczkę, która ze spojrzała na nią z wyraźnym zdziwieniem. Zignorowała ją i biegła dalej.
Po jej głowie krążyły tysiące różnych myśli. Chciała wreszcie zaznać spokoju. Czemu nie mogła wieść normalnego życia? Dlaczego wciąż musiała żyć w ciągłym strachu? Wiedziała, że każdego dnia może zginąć. Miała wrażenie, że pytanie nie brzmiało czy, lecz kiedy...
Odrzuciła tę myśl.
Pędziła dalej i poczuła, jak do oczy cisną jej się łzy. Zamrugała oczami, by je powstrzymać. Nie chciała, by ktoś ją taką zobaczył.
Zatrzymała się dopiero przy Kamiennej Oazie. Wspięła się po skałach i zatrzymała się w malutkiej jaskini zasłoniętej roślinami, którą odkryła jakiś czas temu i lubiła w niej siedzieć. Położyła się w kącie... i zaczęła płakać. Po raz pierwszy w życiu naprawdę nie wiedziała, co zrobić.
Zaczęło jej zależeć na niektórych członkach Sfory. Potrzebowała ich. A jej charakter i zachowanie sprawiało, że mogli się od niej odwrócić. Frei nie zdziwiłaby się, gdyby tak się stało.
Po paru minutach jej szloch zmienił się w pociąganie nosem.
Zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy. Próbowała nie myśleć o niczym.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.
Zbudziła się godzinę później. Kiedy wyjrzała przez dziurę w jaskini zauważyła, że słońce zaczęło już zachodzić.
W duchu skrzyczała samą siebie. Jak mogła tutaj zasnąć?
Ziewnęła, po czym przeciągnęła się i wstała. Wyszła na zewnątrz i podeszła do wody. Schyliła się, by napić się wody. Zaczerpnęła jej łyk, a następnie biegiem wróciła nad Fioletową Rzeczkę. Tam bawiło się jej rodzeństwo.
- Cześć, Frei! - wrzasnęła Easy, szczerząc się do swojej siostry.
- Witaj! - odkrzyknęła Frei.
Usiadła i przyjrzała się zabawie w berka. Black Abyss jak zwykle stała z boku, nic dziwnego, Easy i Niger byli najbardziej zaangażowani w zabawę, a Missisipi im rozkazywała. To ona decydowała, jakie są zasady i w co będą się bawić. 'Rządziła' swym rodzeństwem.
Frei spędziła dziesięć minut na obserwowaniu sióstr i brata. Zdecydowała się dołączyć do zabawy dopiero później. Tym razem wiedziała, jak się w to gra, lecz po chwili poczuła ukłucie w sercu, przypominając sobie o Rafaello. Będzie musiała go przeprosić i jakoś mu to wszystko wytłumaczyć...
Raf? Wymyśl, jak się znowu spotkamy. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz