- Witajcie! - woła nauczycielka wychowania, jak zawsze uśmiechnięta rozpoczyna lekcje. - Dzisiaj porozmawiamy o... - zawiesza się na moment. W tym czasie w sali mogę bez trudu usłyszeć szept każdego szczeniaka, który rozmawia za głośno. Siedzę cicho, jednak chyba tylko ja, Mizu i z wielkim trudem Devo się nie odzywamy, starając się nie przeszkadzać Salavanie. - O tym, jak odnosić się do dorosłych psów.
Jęki roznoszą się echem po jaskini, w której trwa lekcja.
- To jest ważne! - Nauczycielka zwraca się do tych, którzy najbardziej okazują swe niezadowolenie spowodowane dzisiejszym tematem, który prawdopodobnie nie wydaje im się ciekawy.
Przenoszę wzrok na Devo, który siedzi obok mnie. Wygląda na znudzonego i chyba już dawno przestał udawać, że tak nie jest. Nasze spojrzenia spotykają się na krótką chwilę. W jego oczach dostrzegam coś, co zdaje się mówić: "Kiedy to się wreszcie skończy?".
- Dobrze... - mruczy Salavana. - Kogo by tu spytać...
Zapada cisza. Nawet ci, którzy najgłośniej rozmawiali, zamilkli na ten moment. Wodzę wzrokiem po całej jaskini. Wszystkie oczy skierowane są na Salavanę.
- Freiheit. - odzywa się suczka.
- Co? - mamrocze moja siostra, jakby wyrwana z zamyślenia. Widać, że w ogóle nie słuchała. Po minie Salavany mogę stwierdzić, że bardzo jej się nie podoba podejście Frei do tego tematu.
- Freiheit. - powtarza. - Nie tak zwracamy się do dorosłych. - upomina ją. - Proszę, zmień swoje pytanie.
- O co chodziło? - pyta zniechęcona Frei.
Salavana wzdycha.
- Siadaj. Nie słuchałaś. - patrzy na nią z dezaprobatą. - Jeszcze raz coś takiego, a poinformuję twoich rodziców. - odwraca się w stronę reszty, więc nie widzi, jak moja starsza siostra przewraca oczami. - W takim razie kto odpowie na moje pytanie? Jak należy zwracać się do starszych od nas psów?
Zgłasza się szczeniak, którego znam tylko z widzenia. Nawet nie wiem, jak ma na imię.
Czas płynie szybko. Nawet nie zauważam, kiedy wszyscy wychodzą, by pobawić się na łące pod okiem nauczycieli, opiekunów i oczywiście wojowników... Przy drzewie zauważam Ross'a, obrońcę Bet. Nie spuszcza z oczu mnie i mojego rodzeństwa.
Staję obok Devo. Zerkam na niego kątem oka.
- Co robimy? - przekręcam łeb w prawą stronę.
Dostrzegam Mizu siedzącą na kamieniu ze spuszczoną głową. Ten widok sprawia, że nawet komuś takiemu jak ja może zrobić się smutno.
- Może do niej pójdziemy? - proponuję, nie czekając, aż Devo odpowie na moje poprzednie pytanie.
- Okej. - border collie wzrusza "ramionami".
Idziemy w kierunku waderki. Zatrzymujemy się przed nią.
- Cześć. - wyszczerzam zęby w szerokim uśmiechu.
Mizu? Devo? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz