Devo znów się na nią rzucił. Tym razem on wygrał. Leżała na trawie, przestraszona. Był znacznie silniejszy od niej.
Miał ochotę coś jeszcze zrobić, żeby zapamiętała, że nie ma się do niego zbliżać. Podrapał ją po szyi, jednak niechcący za mocno.
- Ał! - pisnęła, a z jej szyi leciała krew.
Nirvana to zauważyła i od razu pobiegła do pary.
- Ach, Mizu! Devo jest bez winy. Gdyby to był wilk z wrogiej watahy, już byś nie żyła. - powiedziała.
Pies poczuł się zwycięzcą i zszedł z wilczycy. Ta poszła z nauczycielką do szpitala. Lekcja się skończyła, a szczeniaki mogły wrócić do domu.
Następnego dnia był dzień wolny. Ale ulga! Zero nauki!
Obudziły go krzyki. Szybko wstał. Był sam w pokoju, widocznie jego rodzeństwo również obudziło się. Poszedł do kuchni. Zobaczył suczkę, która darła się na jego rodziców.
- Naprawdę bardzo przepraszamy za zachowanie naszego syna. To się więcej nie powtórzy.
Po chwili zobaczył obok suczki Kaze i Mizu. Mała wadera miała opatrunek na szyi. Devo wszedł do kuchni. Od razu suczka zaczęła na niego krzyczeć.
- Ty wredny! Jak możesz tak do moich dzieci?! Pożałujesz tego!
- Proszę tak nie odzywać się do mojego syna! - mama Devo podniosła głos.
- To nie była moja wina! Zresztą nie tylko ja jestem niewinny! Wszyscy w szkole śmieją się z nich! - krzyknął.
Mizu? Kaze?
Weny brak. ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz