Od podpalenia szkoły minęło kilka dni. Nic Devo nie było, dzięki Bogu.
Nauczyciele znaleźli już rozwiązanie w sprawie dalszej, bezproblemowej nauki. Odwołano kilka lekcji, teraz odbywają się na dworze, przed ruinami szkoły. Szczeniak nie był zadowolony z tego powodu. Miał nadzieję na dłuższy odpoczynek od nauki.
Niechętnie wstał, rozpoczynając nowy dzień. Zjadł śniadanie z całą rodziną.
Jego rodzice rozmawiali o pomyśle nauczycieli. Uważali, że to całkiem dobry pomysł, ale co by było, gdyby nastała zima. Przecież nikt nie godziłby się na naukę na dworze, gdzie jest zimna temperatura.
Po posiłku Alex natychmiastowo zabrał swoją piątkę szczeniąt i zabrał ich przed ruiny szkoły. Szli dosyć szybkim krokiem, tą samą drogą co zwykle.
Gdy dotarli, Devo wraz ze swoją siostrą Heaven przyglądał się ruinom szkoły. Dosyć smutny, wstrząsający widok. Szybko przypomniał mu się moment, kiedy Rafaello wbiegł do sali, żeby go ratować i nauczycielkę. Był trochę zły, że to on był bohaterem dnia, a nie on, jednak w głębi serca czuł wdzięczność do przyrodniego brata.
Szczeniak ze swoim rodzeństwem został skierowany na pole, które kiedyś służyło tylko do lekcji walk. Usłyszał taki sam hałas, jaki słyszał, kiedy jeszcze uczył się w jaskini, szkole.
Spośród wielu jego rówieśników wreszcie spotkał swoją najbliższą koleżankę, Easy. Ucieszył się na jej widok.
- Cześć, Easy. - posłał jej wesoły uśmiech.
- Cześć, Devo. Może zajmiemy już miejsca? - zapytała.
Ten kiwnął głową i usiadł z małą suczką obok jego siostry, Heaven.
Kilka minut później zaczęła się lekcja wychowania. Salavana nie przywitała wszystkich, lecz najpierw rozmawiała z małymi... wilkami. Devo nie rozpoznał ich, więc uznał, że są to nowi uczniowie.
Nie podobało mu się to. A co jeśli to wilki z wrogiej watahy? Szczeniak nigdy nie miał zaufania do ŻADNYCH wilków.
Nagle nauczycielka zwróciła się do wszystkich:
- Szczeniaki, przedstawiam wam Kaze ga noborimasu i Mizu no shizukana oto. To nowe szczeniaki w sforze, a mianowicie wilki. Powitajmy ich serdecznie.
"Przepraszam... Co?!", "Jakie dziwne mają imiona!", "Wilki? A może oni zajęli się podpaleniem szkoły?!", w jednej minucie takie rozmowy dało się słyszeć w gronie. Devo zgadzał się ze wszystkim, co słyszał.
Salavana kazała nowym uczniom zająć miejsca. Usiedli na końcu. Ulga dla szczeniaka była wielka! Nie miał zamiaru się odzywać do nowych. I niech tak zostanie.
Pod koniec lekcji, kiedy nauczycielka zadała pytanie, Devo rozejrzał się po klasie. Nikt nie wiedział. Odwrócił się w stronę nowych. Zauważył, że jeden z nich na niego patrzy. Szybko się odwrócił i dalej udawał, że słuchał Salavany.
Zanim nauczycielka coś powiedziała, zostali powiadomieni, że mają przerwę. Zadowolone szczeniaki zaczęły biegać po podwórku i rozmawiać ze sobą.
- Muszę coś się zapytać Nigera. Zaraz wrócę. - powiedziała mu Easy.
Zanim coś odpowiedział, jego koleżanki już nie było. Jednak przed sobą zobaczył dwa, znielubione przez niego szczeniaki.
"No nie! Zawsze muszę mieć takie nieszczęście?" - powiedział do siebie w myślach.
- Cześć. - powiedział do niego ten szczeniak, który na niego patrzył się podczas lekcji.
Suczka, która stała obok niego milczała.
- Cześć. - Devo odpowiedział sucho.
- Jak się nazywasz?
- Co Cię to obchodzi? - border collie warknął.
- Spokojnie. Ja jestem Kaze, a to...
- Wiem, jak się nazywacie. Dziwne imiona.
- Emm... - nagle Kaze nie wiedział co odpowiedzieć na odpowiedzi szczeniaka.
- Znajdzcie sobie kogoś innego. Ja nie chcę z wami rozmawiać. Żegnam. - powiedział szczeniak i odszedł, jak najdalej od szczeniaków.
Nie obchodziło go jego zachowanie.
Mizu? Kaze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz