Winner rozejrzał się jeszcze. Wilk zniknął z jego pola widzenia. Na ziemi zostały jeszcze ślady krwi. W takim stanie nie mógł daleko dojść ani przeżyć zbyt długo.
Pies zerknął na Ivy kątem oka. Jej sierść była miejscami czerwona od krwi - jej własnej bądź prawdopodobnie nieżywego już przeciwnika. Prawo oko suczki nie wyglądało najlepiej po ciosie, który otrzymała od łapy wilka. Spojrzał również na swoje odbicie w wodzie, którą również zabarwiła krew. Jego ucho było poszarpane, a sierść na nim pozlepiana, lecz mimo to nie czuł bólu. Był zbyt zszokowany tym, co się stało tak szybko.
- Wracamy? - spytał cicho.
Suczka pokiwała głową. Tym razem nie przeszli po kamieniach, lecz weszli do wody i przepłynęli niedługi odcinek. Win przez cały czas trzymał się blisko Ivy. W pewnym sensie czuł się za nią odpowiedzialny.
Chciał pójść z nią na Łąkę Snów. Wiedział, że tam nikt im nie przeszkodzi, gdyż do tego miejsca żadne zło nie mogło się dostać. Niestety, po drodze minęli jaskinię, w której przez pewien czas pracowali lekarze. Pozwolili im na opatrzenie sobie ran, które na szczęście nie były zbyt głębokie.
Gdy mogli już wrócić, zrobiło się ciemno.
- Chcesz wracać? - odezwał się pies.
- Nie. - odpowiedziała krótko suczka i wyszczerzyła się. - Co będziemy robić? - zapytała.
- Możemy ponownie odwiedzić Łąkę Snów. - zaproponował.
- Okay. - odpowiedziała borderka. Mrugnęła do niego jednym okiem i uśmiechnęła się.
Ruszyli w kierunku wybranego miejsca. Słońce dawno zaszło, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Jednak tam, gdzie chcieli pójść, nigdy nie było nocy. Słońce świeciło przez cały czas. Dotarli na miejsce kilkanaście minut później. Jeden z fruwających motyli usiadł na nosie Ivy, która zaśmiała się, gdy to zauważyła.
Winner chciał tu przyjść, by jej coś powiedzieć, jednak z tego zrezygnował.
Nie teraz, pomyślał. Jeszcze nie teraz.
Przekazanie tych dwóch słów odwlekał już od tych kilku tygodni. Nie był z siebie zadowolony. Za każdym razem, gdy już otwierał pysk, by je wypowiedzieć, coś go powstrzymywało. Doprowadzało go to do szaleństwa.
Jak co dzień, przyszedł do ich miejsca spotkań - Złotego Wodospadu. Tam mieszkała borderka i razem z nią ustalił, że rano będzie na nią czekał. Tak zrobił i dzisiaj. Po drodze rozmyślał o zbliżającym się ostatecznym starciu. Jako wojownik musiał wziąć w nim udział, czy tego chciał, czy nie. Ale mógł już nigdy stamtąd nie wrócić.
Przełknął ślinę. Obiecał sobie, że wróci. Dla Ivy.
- Cześć. - usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się, by znowu ją zobaczyć. Suczka uśmiechała się do niego, a jej błękitne oczy zdawały się śmiać.
- Cześć. - powiedział Winner. Nawet na jego pysku pojawił się uśmiech. Naprawdę cieszył się na jej widok.
- Gdzie dziś idziemy? - zapytała wesołym głosem.
- Chcę pokazać ci Wysepkę. - odrzekł pies.
Poszli na Końską Plażę. Szli wzdłuż plaży, a woda przychodząca z falami dotykała ich łap. Po pewnym czasie wreszcie Win oznajmił:
- To tutaj. - wskazał łapą na niedużą wyspę znajdującą się kilkanaście metrów od brzegu. Woda nie była w tym miejscu głęboka, wręcz przeciwnie. Usiedli na piasku przy palmie rosnącej na Wysepce. Wiatr powiewał delikatnie. Pies spojrzał na otaczające ich morze, po czym ponownie skierował swój wzrok na Ivy, która otworzyła pysk, by coś powiedzieć, lecz z tego zrezygnowała.
Nastąpiła cisza.
Winner chciał ją przerwać, lecz borderka zrobiła to pierwsza.
- Byłeś tu kiedyś? - zapytała chyba tylko po to, by cokolwiek powiedzieć.
- Tak. - odpowiedział Win. - Ale dawno temu. Jeszcze jako szczeniak.
I znowu żadne z nich nic nie mówiło. Przez kilkanaście sekund, które dłużyły się niczym godziny.
- Ivy... - zaczął pies.
- Hm? - Na dźwięk własnego imienia suczka spojrzała na Winnera.
- Chcę, żebyś wiedziała jedno. - Teraz nie mógł się z tego wyplątać. Ale nie chciał powtarzać tego samego po raz setny. Tym razem nie mógł znowu rezygnować. - Jesteś dla mnie całym światem. Kocham cię, Ivy.
Ivy? Do mnie też wena wróciła... :3
Gdy mogli już wrócić, zrobiło się ciemno.
- Chcesz wracać? - odezwał się pies.
- Nie. - odpowiedziała krótko suczka i wyszczerzyła się. - Co będziemy robić? - zapytała.
- Możemy ponownie odwiedzić Łąkę Snów. - zaproponował.
- Okay. - odpowiedziała borderka. Mrugnęła do niego jednym okiem i uśmiechnęła się.
Ruszyli w kierunku wybranego miejsca. Słońce dawno zaszło, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Jednak tam, gdzie chcieli pójść, nigdy nie było nocy. Słońce świeciło przez cały czas. Dotarli na miejsce kilkanaście minut później. Jeden z fruwających motyli usiadł na nosie Ivy, która zaśmiała się, gdy to zauważyła.
Winner chciał tu przyjść, by jej coś powiedzieć, jednak z tego zrezygnował.
Nie teraz, pomyślał. Jeszcze nie teraz.
***
Następne trzy tygodnie minęły zwyczajnie, lecz ten czas upłynął bardzo szybko. Jeszcze tak niedawno Win spotkał Ivy przy Złotym Wodospadzie i próbował jakoś zakończyć rozmowę z nią. Dziś nie wyobrażał sobie dnia bez niej.Przekazanie tych dwóch słów odwlekał już od tych kilku tygodni. Nie był z siebie zadowolony. Za każdym razem, gdy już otwierał pysk, by je wypowiedzieć, coś go powstrzymywało. Doprowadzało go to do szaleństwa.
Jak co dzień, przyszedł do ich miejsca spotkań - Złotego Wodospadu. Tam mieszkała borderka i razem z nią ustalił, że rano będzie na nią czekał. Tak zrobił i dzisiaj. Po drodze rozmyślał o zbliżającym się ostatecznym starciu. Jako wojownik musiał wziąć w nim udział, czy tego chciał, czy nie. Ale mógł już nigdy stamtąd nie wrócić.
Przełknął ślinę. Obiecał sobie, że wróci. Dla Ivy.
- Cześć. - usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się, by znowu ją zobaczyć. Suczka uśmiechała się do niego, a jej błękitne oczy zdawały się śmiać.
- Cześć. - powiedział Winner. Nawet na jego pysku pojawił się uśmiech. Naprawdę cieszył się na jej widok.
- Gdzie dziś idziemy? - zapytała wesołym głosem.
- Chcę pokazać ci Wysepkę. - odrzekł pies.
Poszli na Końską Plażę. Szli wzdłuż plaży, a woda przychodząca z falami dotykała ich łap. Po pewnym czasie wreszcie Win oznajmił:
- To tutaj. - wskazał łapą na niedużą wyspę znajdującą się kilkanaście metrów od brzegu. Woda nie była w tym miejscu głęboka, wręcz przeciwnie. Usiedli na piasku przy palmie rosnącej na Wysepce. Wiatr powiewał delikatnie. Pies spojrzał na otaczające ich morze, po czym ponownie skierował swój wzrok na Ivy, która otworzyła pysk, by coś powiedzieć, lecz z tego zrezygnowała.
Nastąpiła cisza.
Winner chciał ją przerwać, lecz borderka zrobiła to pierwsza.
- Byłeś tu kiedyś? - zapytała chyba tylko po to, by cokolwiek powiedzieć.
- Tak. - odpowiedział Win. - Ale dawno temu. Jeszcze jako szczeniak.
I znowu żadne z nich nic nie mówiło. Przez kilkanaście sekund, które dłużyły się niczym godziny.
- Ivy... - zaczął pies.
- Hm? - Na dźwięk własnego imienia suczka spojrzała na Winnera.
- Chcę, żebyś wiedziała jedno. - Teraz nie mógł się z tego wyplątać. Ale nie chciał powtarzać tego samego po raz setny. Tym razem nie mógł znowu rezygnować. - Jesteś dla mnie całym światem. Kocham cię, Ivy.
Ivy? Do mnie też wena wróciła... :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz