Zanim zorientowałam się, że nic znów nie krąży po mojej głowie pomachałam kilka razy łapą przed łbem Setha. Uniosłam "brwi" i odwróciłam się jednocześnie odpowiadając:
- Hej.
Zaczęłam iść, pies oczywiście za mną.
- Brook, czy w tej chwili jesteś na mnie obrażona? - zapytał.
- Nie, nie jestem. Tu chodzi o mnie, Seth. - odpowiadając nie patrząc przed siebie.
Nagle usłyszałam krzyk psa "Uważaj!". Było jednak za późno. Wpadłam do dużych, kujących, o niezbyt przyjemnym zapachu roślin. Są one tuż obok Stawu Zakochanych. Mają bardzo duszący zapach, który może sprawić nawet utratę przytomności. W dodatku rośliny strasznie kują. Tak było w moim przypadku. Kiedy Seth zaczął wołać kogoś po pomoc, mi obraz się urwał.
W mojej głowie znów chodziły wspomnienia, o dziwo jeszcze z czasów, zanim potrącono moją rodzinę. W mojej historii nie jest jeszcze napisany jeden fakt... Otóż moja rodzina była wykorzystywana do eksperymentów. Pewnego dnia, kiedy ludzie mieli przerwę, ja i mama weszłyśmy do gabinetu. Było tam tysiące różnych substancji do testowania. Oczywiście, królikami doświadczalnymi byłam ja z moją rodziną. Wracając do rzeczy, moja mama znalazła zieloną "miksturę" z karteczką, w której było napisane "dla wilków". Znalazłyśmy drugą karteczkę, gdzie napisano do czego służy. Okazało się, że po wstrzyknięciu tej substancji, wilk może mieć zawahania nastrojów, oraz wspaniały kontakt z nieżywymi istotami podczas snu. W tamtej chwili wszedł człowiek, który wstrzykiwał zwierzętom te "eliksiry". Na pierwszy ogień wziął mnie, a mamę wygonił z gabinetu. Położył mnie na stole. Wziął strzykawkę i substancję. Jak się ona nazywała...? Ach tak, to był Elenitiusos! Wstrzyknął małą ilość, ponieważ przyszli moi kuzyni i zaczęli go szarpać. Ja mogłam szybko uciec. Zapamiętałam, że strasznie bolał mnie łeb przez kilka dni. Nie mówiłam o tym mojej rodzinie, ponieważ by się strasznie martwili. W końcu wyrwałam się ze wspomnień, otwierając oczy. Rozejrzałam się. Byłam w jakiejś jaskini, pewnie w tej szpitalnej. Nie było tu żadnej żywej istoty, oprócz mnie. Obok siebie zauważyłam szafkę z najróżniejszymi lekami.
- Antitodum! - krzyknęłam do siebie i zaczęłam szukać leku, który poprzestałby działanie wstrzykniętej substancji. Po kilku minutach znalazłam substancję z przyklejoną karteczką: "antidodum na Elenitiusos". Wzięłam strzykawkę. Chwilowo się zastanawiałam. Zaraz mogę stracić kontakt z Mayą. Z drugiej strony, wreszcie znikną te niepotrzebne uczucia. Zostaną prawdziwe. Już miałam wstrzyknąć, kiedy usłyszałam krzyk Setha:
- Co ty chcesz sobie zrobić?!
- Wiem, co mi jest. Wystarczy, że wstrzyknę w siebie tą substancję... - pokazałam mu strzykawkę - i przestanę mieć kontakt z Mayą. Będę znów normalnym wilkiem.
Seth?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz