Biegłam nie zważając na co chwilę uderzające mnie gałęzie krzaków. Wtedy to nie miało znaczenia. Jedyne co się liczyło, to być jak najdalej od mojej rodziny.
Nie wiem co chciałam przez to pokazać. Czy to jedynie lekki przejaw buntu który za chwilę minie? Myślę, że jestem trochę za stara na takie uciekanie i powracanie. Klamka zapadła, już tam nie wrócę. Po co wracać do osób które cię nie zauważają? Lepiej być samym i nikogo nie obchodzić niż być z kimś i nikogo obchodzić.
Czułam lekką radość. Nareszcie zrobiłam coś po swojemu.
Nagle złapał mnie uporczywy ból w tylnej łapie. To nie był mój pierwszy raz. Czasami dostawałam go podczas nadmiernego wysiłku jakim był ten
Postanowiłam odpocząć. W końcu nikt mnie nie gonił.
Rozejrzałam się. Było tu ładnie. Dookoła mnie rozciągał się gęsty las.
- Nie wiedziałam, że zaszłam tak daleko. - pomyślałam. Jednak opłacał się wysiłek.
Jedynym zmartwieniem był fakt, że prawdopodobnie się zgubiłam. Przecież las to nie jest naturalne środowisko psów.
Westchnęłam, czułam, że będę mieć kłopoty. Najgorsze jest to, że nigdy nie byłam w dziczy. W prawdzie nawet na podwórku nie byłam sama.
Ruszyłam wolno dzięki czemu noga mi nie dokazywała. Postanowiłam iść w stronę Słońca, które już chyliło się ku zachodowi.
- Muszę znaleźć jedzenie, wodę i schronienie. - wyliczałam. Tylko dzięki temu zajęciu jeszcze nie zwariowałam.
Usłyszałam czyjeś kroki. Ba! To nawet nie były kroki czy spacerowanie, to był bieg! Właśnie w moim kierunku biegł nieznany mi osobnik nieznanego mi gatunku. Jak spłoszona postanowiłam schować się w krzakach, które dzięki Bogu były blisko mnie.
Ktoś ma czas i ochotę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz