Po chwili nasze pyszczki zbliżały się do siebie... Nagle usłyszałem głos Gerisa:
- Minęło 5 minut! Muszę sprawdzić stan Green Day.
Szybko poszedłem do pacjentów, starając się uniknąć wzroku przyjaciółki. Co ja chciałem w tej chwili zrobić?! C-Czy ja ją kocham...?
**Kilka godzin później...**
Zajmowałem się chorymi psami. Ukrywałem przed nimi swój nastrój i cały czas chodziłem ze sztucznym uśmiechem. Verona i Geris już wyszli ze szpitala, tak samo jak inni lekarze. Zostałem tylko ja z Lorei i Saszą. Przechodziłem obok jaskini z przyciskami. Wiecie, każdy przycisk należy do jakiejś jaskini z pacjentem. Jak stanie się coś złego, psy naciskają przyciski, a lekarze lub pielęgniarki biegną do tego psa, żeby mu pomóc. Właśnie usłyszałem przycisk, należący do Green Day.
- Ja pójdę do niej! - powiedziałem pielęgniarkom i pobiegłem do jaskini, w której leżała moja bliska.
Gdy wszedłem, Green Day normalnie leżała. Nic jej nie było.
- Dlaczego nacisnęłaś przycisk? - zapytałem.
- Bo wiedziałam, że w taki sposób przyjdziesz. - szepnęła.
Podszedłem do jej łoża i spojrzałem na nią oczami pełnymi troski. Green Day zbliżyła się do mnie i zapytała:
- Co chciałeś zrobić, zanim Geris przyszedł?
- J-Ja sam nie wiem... To jest silniejsze ode mnie... - mówiłem.
Powiedzieć jej, czy nie...? A co jeśli to zniszczy całą naszą przyjaźń? Cóż... Trzeba spróbować.
- Green Day, ja chyba... czuję coś więcej niż przyjaźń... - szepnąłem.
Wyroniłem łzę, a przyjaciółka ją starła. Potem nastała grobowa cisza. Po kilku minutach suczka się odezwała:
Przyjaciółko? o.o xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz