Powoli wyszedłem z mojego "pokoju". Łzy stały mi w oczach, znowu śniłem o moim życiu jako pies domowy...
Przechadzałem się po terenach spokojnie, leniwie. Liście wydawały ciche szelesty pod moimi łapami.
- No i co Max? Może pobiegamy? - spytałem sam siebie. Samotność, w której ostatnio jestem pogrążony źle na mnie działa.
- Nie chcę mi się... - westchnąłem ciężko odpowiadając na zadane sobie wcześniej pytanie.
Tak samotność źle na mnie działa. I to zdecydowanie!
Z nudów usiadłem pod jakimś drzewem. Obok mnie były liście, nade mną były liście, pode mną były liście. Liście, liście, liście - wszędzie.
Nie miałem co robić.
- A czy w ogóle w tym dziwnym świecie jest co robić? Czy ten świat w ogóle istnieje? Czy nie żyjemy tylko odbiciem, iluzją prawdziwego życia? - poddałem się głębokim myślą. Zadawałem pytania, wiedząc iż nikt na nie nie odpowie, bo po pierwsze nikogo nie było w okolicy, a po drugie kto ma znać na nie odpowiedzi...?
Powoli powieki zaczęły mi ciążyć, zamykały się bardzo powoli, by w końcu zasłonić mi ten smutny i nieciekawy dzień.
***
Obudziłem się, bo ktoś szturchał mnie uparcie i zdecydowanie, ale delikatnie. Nad sobą ujrzałem jakąś suczkę.
- Czeeść. Jestem Max. - ziewnąłem mrugając oczyma (by pozbyć się snu z powiek).
- Co tu robisz? - zapytała nieznana mi piękność.
- Śpię. - wyjaśniłem krótko. Spojrzałem na nią próbując ziidentyfikować jej twarz. - Kim jesteś?
Suczko?
Mój Boże, ile ja błędów narobiłam...
OdpowiedzUsuń