Kolejny dzień, w którym się zastanawiam... czemu mój ojciec opuścił naszą rodzinę? Przecież miał mnie, mamę, mych braci... tak mu było źle? Najgorsze było to, że matka nie chciała nic mówić o jego odejściu... Aż do tego dnia. Siedziałam bezczynnie. Postanowiłam zobaczyć, co robi moja mama. Tymczasem ona leżała spokojnie. Nagle zobaczyłam, jak ktoś się do niej zbliża... to był myśliwy! Miał strzelbę, szykował się do... postrzelenia jej? Szybko pobiegłam do mamy.
- Mamo, uważaj! - krzyknęłam i schowałyśmy się.
Matka była blada jak ściana, strasznie przestraszona.
- Już dobrze... - powiedziałam do niej.
- To nie o to chodzi... twój tata miał rację. - szepnęła.
- Jaką rację? O co chodzi? - zapytałam spodziewając się najgorszego.
- On podejrzewał, że dookoła sa myśliwi, którzy chcą zabić wszystkie wilki. Chyba miał rację. - odparła.
Byłam zdenerwowana na mamę. Dlaczego nie powiedziała wcześniej?! Nie mogła pomyśleć, że mogą zabić mnie i moich braci - Maxa i Hadesa?! Pobiegłam po moich braci... musieliśmy uciekać, i to już teraz.
***
- To znaczy, że odejdziemy z lasu? - zapytał mały Max, gdy szykowaliśmy się.
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Chwila... a co jeśli Max się zmęczy? On jest zaledwie szczeniakiem! - zapytała mama.
- Będę go niósł. - powiedział mój brat bliźniak - Hades.
- Niech będzie... chodźmy!
*Kilka godzin później..*
Max był już tak zmęczony, że zasnął na grzbiecie Hadesa. Ale i on był już zmęczony, mama też. Ja jednak chciałam iść dalej.
- Demeter, musimy odpocząć! - nakazała matka.
- To odpocznijcie, ja pójdę poszukać drogi. Może znajdziemy jakąś sforę albo watahę... - powiedziałam.
- Niech ci będzie... Ale wracaj szybko! - odpowiedziała i położyła się na trawie.
Ja zaczęłam iść. Dookoła rosło tyle drzew... Tak, to był las. Bardzo duży las. Nie poddawałam się i szłam dalej... ale po godzinie zgubiłam się. Nie wiedziałam w którą stronę iść. Strasznie mnie to denerwowało. Nagle zobaczyłam jakąś... watahę. Postanowiłam tam pójść.
- Witaj, co to za wataha? - zwróciłam się do jednego z wilków.
- Wataha Braterskiej Krwi, lecz dość osłabiona. Wszyscy umierają. - powiedział smutno.
- A czemuż to?
- Nie wiesz? Prowadzimy wojnę z SPG. Niestety... oni mają przewagę. - odparł.
- Ha... to raczej twoja wataha nie jest dla mnie. Tym bardziej, że gdy znajdę moją rodzinę będą chcieli tu dołączyć... ale to miejsce raczej im się nie spodoba. - powiedziałam spokojnie.
O dziwo wilk się lekko uśmiechnął. Rozumiał mnie.
- Też bym tak zrobił. Zdradzę moją watahę. Ona upada... Straciliśmy już Alfę. - odpowiedział.
- Może dołącz do SPG... jak byś dołączył, pamiętaj żeby się zwrócić do mnie - Demeter. - uśmiechnęłam się i odeszłam.
Szłam, lecz teraz bardzo powoli. Hmm... Gdzie jest SPG? Poczęłam szukać... po kilku godzinach powoli zasypiałam.... nie. Ja muszę dać radę! Muszę tam dotrzeć! Jednak upadłam. Położyłam się na jakimś kamieniu. Zamknęłam oczy i poczęłam myśleć o mojej rodzinie, z którą się rozstałam przez swoją nieuwagę. Nagle podszedł do mnie jakiś pies..
- Mój Boże! Nic ci nie jest? - zapytał mnie.
- Nie... jesteś z SPG? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak... chcesz tam dołączyć?
- Pragnę to zrobić. - odpowiedziałam.
- A zdradzisz swoje imię? - zapytał nieznajomy.
- Demeter. A ciebie jak zwą?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz