- Frets, słyszysz mnie? - krzyczałam do niego.
- Słyszę - powiedział zaspanym głosem.
- Co ci się stało? - zapytałam, mając łzy w oczach.
- Nic, to nic. - próbował mnie uspokoić.
- Jak to nic? Cały kawał ciała.. wszędzie krew.. - odpowiedziałam zaniepokojona.
- Rue, wróć do domu. Obiecuję, że będzie dobrze. - zachęcał mnie do powrotu, a ja niechętnie wróciłam do domu.
***
Na szczęście dostałam następnego dnia od Jareda karteczkę. "Z Fretsem jest wszystko ok, więc nie martw się :) . Veronę już kopie w brzuch, więc może niedługo się urodzą :) Twój Jared" - tak właśnie było na tej kartce napisane. Zaczęłam skakać z radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz