Siedziałam obok wielkiej sterty bandaży. Czekałam na zmianę opatrunku. Nagle zobaczyłam psa, który niósł w pysku kwiaty.
- Chaps? - zapytałam samą siebie.
Nie myliłam się. To był Chaps. Podszedł do mnie i nie zdążył nic powiedzieć, bo naskoczył na niego Despero. Powiedział :
- Moja Nixa! Nie będziesz jej podrywać, ty, ty ...
Nie zdążył dokończyć, bo ja trąciłam go łapą. Powiedziałam:
- Despero. Spokojnie! Wysłuchaj go.
Chaps?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz