Potrzebuję kilku sekund, zanim dociera do mnie pytanie bordera. Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią. Nic na dziś nie planowałam. Oprócz tego, że mam obowiązkowy patrol przy granicy, to nic innego nie mam dziś do roboty.
- Właściwie... to nie. Dopiero za kilka godzin - odpowiadam. - Jedynie mam przyjść na patrol przy granicy Avendeer. - wyjaśniam, widząc jego pytającą minę. - Ale to dopiero... - Usiłuję przypomnieć sobie, o której godzinie miałam tam przyjść. Chyba nie wypada spóźnić się na jeden z pierwszych patroli w swoim życiu, prawda? Dopiero co zostałam strażnikiem granicznym. - ... za kilka godzin. - kończę.
- Rozumiem. - Geris kiwa głową. Dostrzegam na jego pysku cień uśmiechu. - Ja jestem lekarzem. Też powinienem zjawić się w miejscu swojej pracy. - Unosi wzrok w kierunku nieba. - Chyba muszę się zbierać...
- Ja chyba też... - szepczę. - No to może... do zobaczenia? - Zanim daję radę zapanować nad sobą, słyszę swój nieśmiały głos.
- Do zobaczenia. - pies lekko uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech... a przynajmniej tak mi się wydaje. Pies odchodzi kilka kroków dalej, gdy rzuca mi jeszcze jedno spojrzenie. - Do zobaczenia o zmierzchu. W tym samym miejscu. - dodaje specjalnie tajemniczym tonem. Później odwraca się i znika w oddali.
- Do zobaczenia. - powtarzam tak cicho, że nawet, gdyby teraz stał obok mnie, to słyszałabym to jedynie ja sama. Ruszam w kierunku ustalonej granicy sektoru. W mojej głowie co chwila "słyszę" jedno imię: Geris, Geris, Geris. Przez cały czas o nim myślę i nie mam pojęcia, jak przestać. Kiedy jestem na miejscu, zaczynam się rozglądać.
Nie mogę się doczekać wieczoru.
Geris?
- Właściwie... to nie. Dopiero za kilka godzin - odpowiadam. - Jedynie mam przyjść na patrol przy granicy Avendeer. - wyjaśniam, widząc jego pytającą minę. - Ale to dopiero... - Usiłuję przypomnieć sobie, o której godzinie miałam tam przyjść. Chyba nie wypada spóźnić się na jeden z pierwszych patroli w swoim życiu, prawda? Dopiero co zostałam strażnikiem granicznym. - ... za kilka godzin. - kończę.
- Rozumiem. - Geris kiwa głową. Dostrzegam na jego pysku cień uśmiechu. - Ja jestem lekarzem. Też powinienem zjawić się w miejscu swojej pracy. - Unosi wzrok w kierunku nieba. - Chyba muszę się zbierać...
- Ja chyba też... - szepczę. - No to może... do zobaczenia? - Zanim daję radę zapanować nad sobą, słyszę swój nieśmiały głos.
- Do zobaczenia. - pies lekko uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech... a przynajmniej tak mi się wydaje. Pies odchodzi kilka kroków dalej, gdy rzuca mi jeszcze jedno spojrzenie. - Do zobaczenia o zmierzchu. W tym samym miejscu. - dodaje specjalnie tajemniczym tonem. Później odwraca się i znika w oddali.
- Do zobaczenia. - powtarzam tak cicho, że nawet, gdyby teraz stał obok mnie, to słyszałabym to jedynie ja sama. Ruszam w kierunku ustalonej granicy sektoru. W mojej głowie co chwila "słyszę" jedno imię: Geris, Geris, Geris. Przez cały czas o nim myślę i nie mam pojęcia, jak przestać. Kiedy jestem na miejscu, zaczynam się rozglądać.
Nie mogę się doczekać wieczoru.
* * *Gdy robi się ciemno, staję na środku Lawendowego Pola. Po chwili pojawia się również Geris. Uśmiecham się delikatnie przy powitaniu. Od dawna z nikim nie dogadywałam się tak dobrze. Nie mówiliśmy zbyt wiele, a mimo to było bardzo przyjemnie.
Geris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz