niedziela, 11 stycznia 2015

Od Another - CD historii Gerisa

Mam dziwne (lub nie aż tak bardzo) wrażenie, że Geris nie jest zachwycony moją obecnością. Przyglądam się mu przez kilka sekund. Mój mózg jest w stanie zarejestrować tylko tyle po tak krótkiej wymianie zdań i spojrzeń - Geris, border collie, niezbyt towarzyski.
Ale może po prostu nie wiem o nim wiele? To chyba bardziej prawdopodobne. Ledwo co go znam, jeśli w ogóle można to tak nazwać.
Pies kładzie się na ziemi. Przez chwilę wpatruje się w jeden punkt, po czym zamyka oczy. Słyszę jego równy oddech. Czyżby zasnął? Nie wiem. Chyba tak. W każdym razie lepiej go nie budzić. Cofam się kilka kroków do tyłu, by zniknąć w oddali. Wtedy border wzdycha cicho, otwiera oczy i wstaje.
Wychodzi na to, że albo go obudziłam, albo w ogóle nie spał.
- Mam wrażenie, że przeszkadzam. - zwieszam głowę. - Jeśli chcesz, to mogę sobie pójść. Nie ma problemu.
- Nie. - odpowiada krótko, jednocześnie prędko.
Kolejne ciężkie westchnięcie. W obecnej chwili nie rozumiem, czemu mi nie odpowiada. Zrobiłam coś źle? Coś zniszczyłam? Zachowałam się niewłaściwie? Chyba tak... Cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przecież przyszłam tu tak bez pytania, a moja obecność wyraźnie jest dla niego irytująca.
Geris niewyraźnie mruczy coś pod nosem.
- Na pewno? - upewniam się cichym głosem.
- Nie, nie. Możesz zostać. - odzywa się po chwili. Brzmi to nawet przekonująco. Siadam na kłodzie i wpatruję się w niebo, które staje się coraz jaśniejsze, a gwiazdy mniej widoczne. Wschód słońca już niedługo.
Próbuję sobie przypomnieć, czy spotkałam Gerisa w czasie mojego dołączenia do Sfory Psiego Głosu Forever. Sięgam po wspomnienia dotyczące tamtego dnia, ale pamiętam tylko tyle: walki, krzyki, zdziwienie niektórych członków, że nie ma ze mną żadnego dorosłego psa. Że przyszłam całkiem sama jako pięciomiesięczny szczeniak. Trudno się dziwić, że było to zaskakujące...
Po chwili jednak doznaję olśnienia. Przypomina mi się moje dołączenie.
* * *
Biegłam przez łąkę. Słyszałam za sobą odgłos łap odbijających się od ziemi. Łap psa zdecydowanie większego ode mnie. Dawałam z siebie wszystko, byle dobiec jak najdalej i gdzieś się schować. Nie liczyłam na niczyją pomoc, bo wiedziałam, że nikt jej nie udzieli. Byłam utwierdzona w tym przekonaniu. Przypomniało mi się pewien cytat: "Umiesz liczyć? Licz na siebie.". Jeszcze wcześniej, gdy mieszkałam w Wenecji, nie zgadzałam się z tym. Teraz już tak. Nie wiedziałam, że za parę minut znowu będzie inaczej.
Wpadłam na kogoś. Przerażona, uniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego psa o czarnym umaszczeniu.
- Yyy... Dzień dobry. - wymamrotałam. Nieznajomy uniósł lewą brew.
- Nie wiem, czy taki dobry. - odpowiedział spokojnym tonem. - Wyglądasz na wystraszoną, jeśli nie przerażoną. Jak masz na imię?
- Another. - powiedziałam wciąż lekko przestraszona. Chyba to zauważył.
- Jestem Hockey. Alfa Sfory Psiego Głosu Forever. - Na jego pysku pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.
Próbowałam się wysilić i przypomnieć sobie, czym jest sfora. Byłam załamana swoją niewielką wówczas wiedzą.
- Czymkolwiek jest sfora... - zaczęłam. - ...mogłabym dołączyć? - spytałam nieśmiało.
Hockey wyjaśnił mi, co to sfora, a ja ucieszyłam się, że wreszcie będę przynajmniej trochę bardziej bezpieczna.
- Nie ma z tobą nikogo dorosłego? - zmarszczył brwi.
- Nieee... - przyznałam. Nie chciałam wspominać tamtego dnia, w którym przez własną głupotę zgubiłam mój dom. Alfa wyraźnie był tym zdziwiony, ale nie pytał o szczegóły. Tego dnia przyłączyłam się do SPG, liczącej obecnie ponad sto czterdzieści psów...
* * *
Potrząsam głową wyrywając się z zamyślenia. Powoli wracam do świadomości. Wciąż siedzę na kłodzie, a Geris leży na trawie. Niespodziewanie zabiera głos.

Geris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz