Obudziłam się i od rana czułam, że ten dzień zmieni coś na długi czas. Byłam trochę zdenerowana tym poczuciem, choć mogła to być przecież miła rzecz.
Ale nie mogłam mieć takiej pewności.
Jak każdego dnia udałam się do gorty Hospitallo... Zaraz, to było przed wojną, kiedy jeszcze sektor Navydeer nie został przejęty przez wilki. Teraz musiałam pójść na Olimpusa, bo to właśnie tam obecnie pracują lekarze. Przy wejściu poczułam się beznadziejnie. Casey chyba to zauważyła.
- Verie, żyjesz? - zmarszczyła "brwi".
- Chyba wyjdę na chwilę na zewnątrz. - wymamrotałam.
- Dobrze. - kiwnęła głową.
Ja natomiast nie czułam się dobrze. Kręciło mi się w głowie, chyba spacer również nie był specjalnie mądrą decyzją. Zobaczyłam Setha biegnącego w moim kierunku. Patrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem. Potrząsnęłam głową.
- Verona! - zawołał mój brat. Gdy znalazł się bliżej mnie, spojrzał na mnie dziwnie swoimi niebieskimi oczami. - Wszystko okej?
- Tak... na... pewno... - Tylko tyle zdołałam powiedzieć, zanim świat przede mną spowiła ciemność. Nawet nie zdążyłam dowiedzieć się, czego konkretnie chciał owczarek.
***
Otworzyłam jedno oko, a potem niechętnie drugie. Podniosłam się z trudem i zobaczyłam Saszę oraz zaniepokojonego Fretsa.
- O co chodzi? - mruknęłam. - Co się stało? Dlaczego straciłam przytomność?
Pielęgniarka i mój partner wymienili zakłopotane spojrzenia. W oczach suczki husky dostrzegłam zmartwienie. Coś się stało. Coś dziwnego.
- Słuchaj, Verie... - zaczęła. - Wiesz... yyy...
Chyba zaczęłam domyślać się, o co jej chodziło. Nie, nie teraz, nie...
- Jesteś w ciąży. W najbliższym czasie możesz spodziewać się szczeniąt. - dokończyła.
Jęknęłam cicho. To się nie dzieje naprawdę... Dlaczego akurat w czasie wojny?!
- Zostawię was na chwilę samych. - powiedziała cicho. Cofnęła się kilka kroków, a potem odwróciła się. Wyszła na zewnątrz, by przedostać się do innej części groty.
- Damy radę je wychować, prawda? - szepnęłam do Fretsa.
Frets?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz