Nie znałem się jeszcze do końca na terenach tej sfory więc chodziłem samotnie zwiedzając na własną łapę.Wszyscy schodzili mi z drogi,a jak ktoś się stawiał to wystarczyło,że warknąłem a on odszedł na bok.Szedłem bezwzględnie przez las by pózniej wejść na polanę.Napotkałem wiele psów.Nie które bały się mnie i zeszły posłusznie z drogi,a jeszcze inne specjalnie mi ją zasłaniały.Czułem się jakby cała sfora zebrała się w jednym miejscu.Nie jednemu dałem porządną lekcje szacunku do silniejszych.Wreszcie dotarłem na polanę.Stały na niej chyba tylko z trzy psy które nawet nie zwracały na mnie uwagi.Po prostu podszedłem do najbliższego drzewa i wspiąłem się na nie.Usadowiłem się na grubej i wysokiej gałęzi opierając się plecami o drzewo.Patrzyłem na horyzont na którym widniała ogromna góra,a za nią kolejna i kolejna.Po godzinie takiego bezczynnego siedzenia zacząłem się robić głodny.Na polanie i w lesie już nikogo nie było,bo zbliżała się nocna pora.Zeskoczyłem po prostu z drzewa i pomaszerowałem w las.Zaczaiłem się w pierwszych lepszych krzakach i wypatrywałem zwierzyny.Wreszcie udało mi się wypatrzeć jakiegoś samotnego jelenia.Wyskoczyłem z krzaków i już po dwóch minutach zwierze leżało martwe.Kiedy zjadłem znów wlazłem na te same drzewo i na tą samą gałąz no i zasnąłem.Ostatnio spałem na drzewach...nie wiem dokładnie kiedy to się zaczęło no,ale tu przynajmniej czułem się w 100% bezpiecznie.Kiedy rano się obudziłem ktoś pukał w drzewo najwyrazniej chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.Kiedy spojrzałem się w dół okazało się,że to jakiś/jakaś pies/suczka.
-Czego?-Spytałem spokojnie.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz