- Jak mógłbym inaczej? - Szepnąłem do ucha Chili, spoglądając na grupkę maluchów leżących obok.
Suczka przedstawiła swoje propozycje co do imion, a ja swoje. Na chwilę odpłynęliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim, jakby nigdy nic się nie stało. Zapomniałem o kontrataku, o walce, o Hockey'u... Właśnie, gdzie jest Hock?
Uniosłem łeb, jak sparaliżowany. Rozejrzałem się, ale nie zarejestrowałem Alfy. Pewnie odszedł, nie chcąc nam przeszkadzać.
- Co jest? - Rozejrzała się samica. - Co... Hockey?
- Tak, tak, pewnie poszedł.
- Drin, dzieje się coś?
- Jutro będziemy wolni - polizałem ją w policzek- to się dzieje.
Suczka spojrzała na mnie z lekkim przestrachem w oczach. Wiedziała o wojnie, jako lekarka bardziej orientowała się w ofiarach, niż ja. Nie chciała dla mnie tego losu.
- Nie martw się... - Pocieszyłem ją - Będziemy zawsze razem, tak?
Chili? + Hockey, proszę o równoległą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz