Uniósł brew zerkając niepewnie to na Arashi, to na martwego zająca. Zawsze wybierał najprostsze drogi, tak i tym razem nie było wyjątku. Porwał zająca z ziemi i podrzucił w górę, łapiąc go w locie i z lubością słuchając dźwięku pękających pod naporem silnych szczęk kostek ofiary. Nie lubił polowań, bo łączyło się to z poszukiwaniami i maratonem jaki trzeba było przebiec za uciekającą zwierzyną. Potem były zapasy, bo nikt nie chce rozstawać się z duszą. Wszystko to wiązało się z wysiłkiem, którego Behemoth nie był zwolennikiem. Teraz miał przed sobą pewne śniadanie, bez pościgu i szamotaniny. Czemu miałby nie skorzystać z okazji? Arashi patrzyła z obrzydzeniem jak pies rozrywa zająca, patrzyła na cykl życia i śmierci nie mogąc go zrozumieć , chociaż sama była drapieżnikiem, który zabijał, by móc żyć. Prawa natury były dla niej czymś brutalnym. Behemoth zbryzgany krwią spojrzał na nią, nie rozumiejąc. Wydawała się być zagubiona w leśnym świecie, tak jak on przed kilkoma laty. Dużo musiał przejść by zrozumieć, że tak naprawdę świat nie jest dobry, że są reguły, zasady, są cykle. I żeby pogodzić się z losem trzeba je zrozumieć.
- Pewnie wolałabyś gotowanego kurczaka? - zaśmiał się, układając się naprzeciw niej. Odwróciła głowę, wodząc ze smutkiem po lesie Nie należała tu, zdawała się być miejskim psem, który źle znosi zmiany. Behemoth miał to "szczęście", że życie go nie oszczędzało, więc mógł z łatwością przystosować się do każdego otoczenia. Spojrzał na Arashi ze współczuciem.
- Wiesz, że nic już nie będzie jak dawniej? Nie wrócisz do tamtego życia. I chociaż wiem, że jest ciężko, spróbuj pokochać las i zrozumieć jego prawa. -
Arashi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz