Pewnego dnia zechciałam się przejść. W sumie jak codziennie. Pobiegałam sobie kilka okrażeń w okół sfory na rozruszanie kości. Gdy przebiegłam ich z 10, truchtem pobiegłam na łąke odpocząć. Po chwili zobaczyłam zziajanego Jasona wychodzącego z lasu na łąkę.
-Hej, Jason! Co się stało?
-Ty... Na serioo... Mnie nie słyszałaś?...- Padł na ziemię i zaczął dyszeć.
- A wołałeś mnie?- zapytałam zdziwiona
-Tak! Biegnąłem za tobą te całe 10 kółek jeszcze ciebie wołając...
Wstałam rozczulona i położyłam się obok Jasona.
- Przepraszam kochanie. A co chciałeś mi powiedzieć?
Jason spojżał na mnie z uśmiechem i powiedział:
- Chciałem się zapytać czy może byśmy zaczęli pracować nad ustaleniami...
- Jakimi?- Zapytałam się zdziwiona
- No... Ślubu...- powiedział po czym liznął mnie po szyi.
-A no tak jasne!!! To gdzie go zrobimy? Jak udekorujemy? Kto nam złoży błogosławieństwo?
Jason westchchnął, ale wiedział, że to jedyna szansa do lepszego życia z Jessy.
Jason? <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz