Jej długie, zgrabne łapy podążały na przód, śledzone przez jego uważny
wzrok. Wyraz "beta" wyrwał go z pewnego rodzaju transu, w jaki zbyt
często wpadał widząc piękną suczkę. Potrząsnął łbem i zainteresowany
przyspieszył kroku, wyrównując go z tempem Chili.
- Betą? Tutaj? - przechylił głowę, kompletnie nic nie rozumiejąc z słów
suczki. Ona zaśmiała się słodko, przypominało to dźwięk jakby rozsypał
się sznurek pereł. Behemoth uśmiechnął się, nie zdając sobie sprawy z
tak wielkich braków wiedzy jakie posiadał.
- Nigdy nie słyszałeś o psich sforach? - zapytała z delikatnym,
kwitnącym uśmiechem, nadal nie zatrzymując się. Biegła truchcikiem,
jednak zdawała się unosić nad ziemią. Pies skoczył przed nią długim
susem, zmuszając do nagłego zatrzymania. Ich nosy się zatknęły; na pysk
Behemotha wpłynął figlarny uśmieszek, jednak Chili chyba nie była
zadowolona z takiego obrotu sprawy. - Co robisz?! - oburzona odsunęła
się, po czym dodała ciągle podniesionym głosem: - Mam partnera, Drina! -
Behemoth westchnął ciężko. Najpierw zwodzą, udają święte i niepokalane, a
potem takie kwiatki! Mają narzeczonych, mężów, partnerów... Pies
przewrócił oczami, wyraźnie zniechęcony.
- Przepraszam, nie wiedziałem. Mogłaś ostrzec wcześniej. -
Chili?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz