- Dobrze tylko... -zacięłam się spuszczając głowę w dół.
- Co jest?- zapytała ze zdziwieniem
- Mamy w planach ślub ale... Sama widzisz jakie są warunki, nawet szczeniaki by nie przetrwały. Na oczach Sedy pojawiło się współczucie.
- Ale gdzie on jest?- zapytała przejęta.
- Nie wiem... Chodźmy go poszukać- powiedziałam
Wyprzedziłyśmy grupkę psów w której szłyśmy i pobiegłyśmy do jaskini Jasona. Zastałyśmy go tam ale... Był ranny!!!
- Jason!!! Kochany co ci się stało???!!!- krzyknęłam zapłakana.
- Oni... Oni już ty byli... Zaatakowali mnie i nie dałem rady nikogo zawołać...- powiedział cicho
- Seda biegnij po jakiegoś lekarza a ja tu z nim zostanę!!!- I Seda pobiegła na mój rozkaz.
Ja zostałam z Jasonem. Pocałowałam go i wtuliłam się w niego. Rana była na prawym boku, bardzo głęboka i ciągle sącząca się krwią. Zaczęłam lizać ranę żeby zatamować krew ale nic to nie dało. Nagle Seda przybiegła z Veroną. Verona podeszła do Jasona i zobaczyła ranę. Zadziałała szybko i zabandażowała mu bok.
- Czyli już wstąpili na te tereny- powiedziała wystraszona Seda
- Tak... Już tu są... -wyszeptał Jason po czym wstał.
- Nie!!! Jason połóż się.-krzyknęłam.
Jason się położył.
- A jak to dokładnie było Jason?- Zapytała Sedda
Jason? Seda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz