By ochłonąć po konfrontacji z długowiecznym wyżłem, w ciszy skierowaliśmy się w stronę najbliższego jeziora. W milczeniu obserwowałem wielokolorowe drzewa, przez których korony prześwietlały złote promienie słońca. Światło było ciepłe, nie nadszedł jeszcze czas jesiennych chłodów i deszczów. Milcząc, oberwowaliśmy leśne stworzonka szykujące się do nocy. Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce.
W wodzie taplało się kilka szczeniaków. Było słychać śmiechy. Nagle jeden z nich wrzasnął:
- Duzi idą!!! - i popędzili w las.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Jesteśmy aż tak przerażający? - Casey uniosła brwi.
- Mam nadzieję, że nie. Ale mogę być przerażający dla jeleni. Może zapolujemy?
- Dobry pomysł, ja też zgłodniałam. - pacnęła mnie łapą po ramieniu.
Już mieliśmy poszukać dobrego miejsca, kiedy na polankę weszło pare rogatych zwierząt.
- No proszę, mięsko samo przypełzło! - ucieszyła się suczka. I rzuciliśmy się na jelenie.
Casey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz