Casey nie odpowiada, tylko w milczeniu zamyka suczce oczy. Przypomina mi to zwyczaje sfory dingo, w której się urodziłem. Z tą różnicą, że tutaj chyba grzebano psy, a w mojej ojczyźnie palono je i rozsypywano na prerię, gdzie prochy rozwiewał wiatr. Mówiono, że w wichurze można usłyszeć głosy zmarłych.
Otrząsnąłem się ze wspomnień. Złożyliśmy ciało Merlyn przy innych trupach, w specjalnym pomieszczeniu gdzie temperatura była znacznie niższa. Potem odbędzie się ich pogrzeb.
Gdy wróciliśmy do głównej sali, czekał na nas kolejny ranny. BlueBall. Nie była w stanie mówić, ale spojrzenie jakie wymieniłem z Casey, jednoznacznie mówiło: "Kolejna".
Spokojnie mówiłem do suczki, by nie straciła przytomności i podawałem medyczce narzędzia, kiedy podjęła beznadziejną próbę ratunku konającej. Niestety bezskutecznie. Blue z wetchnieniem ostatni raz wypuściła powietrze z płuc, a potem całkowicie umilkła. Teraz to ja zamknąłem oczy zmarłej. Kolejny pies do "Jaskini Śmierci".
Przez kolejne półgodziny do groty przybyło kilku członków sfory niezdolnych do walki. Pierwszy z nich miał ranę przecinającą aortę, na sczęście zadaną blisko jaskini medyków, stosunkowo świeżą. Było ciężko, obeoje byliśmy upaprani we krwi i ledwo co nam się udało, ale pies będzie żył. Drugim psem był nieprzytomy szczeniak przyniesiony w pysku przez matkę. Małemu nic poważnego się nie stało, będzie miał jedynie sińca. Zapewne przewrócił się o kamień lub został stratowany. Jego mama miała podcięte ścięgna. Stwierdziłem z Casey, że przeciwnik był obeznany z anatomią i musiał zrobić to celowo, żeby ofiara ciepiała. Z opowieści przerażonej suczki dowiedzieliśmy się, że wilki prowadziły wyjątkowo okrutny atak i w ostatniej chwili przybycie wojowników umożliwiło jej ucieczkę.
Niestety, ostatniej rannej nie udało się uratować. Był to owczarek australijski imieniem Nefere. Miała strzaskany kręgosłup.
Właśnie wróciliśmy z "kostnicy" do uratowanych, kiedy do jakini wbiegło parę psów z Hockey'em na czele. Jego czarną sierć plamiła szkarłatna posoka, ale z tego co zaobserwowałem, nie jego. Reszta grupki, dwa psy i dwie suczki też była zakrwawiona, ale ogólnie w dobrym stanie. Ciężko dyszeli. Musiało dojść do ostrego starcia. Wilki nadchodzą i zapewne...
- Musimy uciekać! - krzyknął Alfa. -Szybko! - dodał.
Hockey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz