- O nah.
- Właśnie. Więc chodźmy.
Potruchtaliśmy przed siebie. Szliśmy już jakiś czas, jednak szkółki wciąż nie było widać.
W końcu dotarliśmy pod jaskinię Hockey'a. Było tam jednak dużo, bardzo dużo psów, a raczej szczeniaków.
- Kocmołuchy skitrały się przy twojej jaskini...
- I teraz tu campią... - dokończył Hockey.
- Pysznie - westchnęłam.
Uśmiechnęłam się jednak przyjaźnie i podeszłam do szczeniaków.
- Dlaczego nie jesteście w szkółce? - spytałam zaciekawiona.
Hockey? Ktoś zajmujący się szczeniakami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz