- Wiesz, Sas... Oni się bardziej kierują węchem, więc nie bardzo się wmieszasz... - Pies spuścił głowę w zrozumieniu. - Ale... Na odległość mógłbyś ich trochę poszpiegować... - Olśniło mnie. Przedstawiłem Vegasowi plan. Psu wyraźnie podpasował. Delikatny uśmieszek na jego pysku pojawił się momentalnie.
- Wojny dzięki temu nie wygramy, ale technikę wroga rozpracujemy - uśmiechnąłem się. - Powodzenia.
Sas pokiwał nam głową na pożegnanie, po czym obiegł przygotować się do misji...
Sas Vegas? Liczę na kreatywność ;)
Hio... Nie wiem co wymyślić. A do diabła, czemu wylądowałam z tym sojuszem?!
OdpowiedzUsuń~Vegas lub Sasza