Wrzaski Sforzan dość szybko wyrwało mnie ze snu, a następnie wyciągnęły z łóżka. Z wrzasków wynikała jedna rzecz: wilki atakują. Mój mózg, mimo zmęczenia, połączył to z wczorajszymi wydarzeniami bardzo zgrabnie - przywódca watahy zobaczył, że przegrywa... no tak, ze Sforą Psiego Głosu wygrali dotychczas tylko ludzie... i zarządził rozejm, a teraz atakuje... Jeśli ma choć trochę oleju we łbie, to z pewnością otoczył tereny sfory swoimi najlepszymi mordercami, żeby zlikwidować każdego uciekiniera szybko i cicho.
Stres pochłonął mnie bez reszty, ale mimo wszystko nie czułam strachu. Wygramy, to pewne, ale jakim kosztem?
Zaczęłam się zastanawiać, co znaczyłaby dla nas przegrana. I jak by do niej doszło? Czy musielibyśmy się poddać, czy może wystarczy zabić alfę i bety? Zadrżałam i jednocześnie podziękowałam temu komuś na górze, że nasze bety i alfa to duże, silne i myślące psy, a nie na przykład Haryst.
Pomyślałam, że muszę jak najszybciej zmienić stanowisko. Jeżeli będę siedziała na obecnym, to w każdej walce pójdę w sam środek rzezi. Tyle tylko, że jeśli pójdę w sam środek rzezi, to Hock może nawet nie zauważyć, kiedy stracił jednego Sforzanina.
Podziękowałam temu komuś na górze za białą sierść, po czym pobiegłam do gabinetu lekarskiego.
- Casey, Geris, macie kogoś? - wydyszałam.
- Na szczęście jeszcze nie - odparła Casey, po czym spytała - A ty? Czemu nie walczysz?
- Gdybym poszła walczyć, Hock by się nawet nie obejrzał, jakby mu jednego psa ubyło. Tu się bardziej przydam, a niedługo może być tłoczno. Casey, pozwól mi być pielęgniarką!
- No... dobra. Znasz się trochę?
- Na?
- Na przykład na tym, jaki opatrunek zrobić na jaką ranę.
- Tak - odparłam z całą pewnością siebie. Po raz trzeci zwróciłam się do tego kogoś na górze: 'Dziękuję, że przez rok byłam psem ratownika'.
Casey spojrzała na mnie nieufnie, po czym poprosiła o demonstrację. Wyłożyłam jej stek teorii, po czym zaczęłam pokazywać różne sposoby opatrywania ran i znieczulania podczas operacji metodami naturalnymi,
Po dwóch minutach mojego wykładu do słuchania włączyli się Geris i Lorei. Chyba mówiłam całkiem do rzeczy, bo po trzeciej minucie pies powiedział:
- Daj jej spokój, Casey. Za kwadrans będziemy potrzebowali więcej wolontariuszy, niż mamy psów w Sforze. Ona się nadaje.
Casey zgodziła się i tak zostałam pielęgniarką dorywczą.
Żeby tylko nie było ataku na gabinet lekarski. Właściwie, po co miałby być? Poza tym nie kopie się leżącego.
Ale czy wilki są na tyle honorowe i przestrzegają zasad etyki?
W tym momencie przywlókł się do nas pierwszy ranny. Był nim Lucky.
- Czyli tak, jak przypuszczałam - mruknęłam. Atakują alfę.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz