niedziela, 7 września 2014

Od Courage

Biegam po całych terenach sfory i próbuję zorientować się, czy wilki już nas otoczyły, czy są dopiero w trakcie. Po kilku godzinach dochodzę do wniosku, że jeszcze trochę im do tego brakuje. Wracam do Avendeer, gdzie toczy się najwięcej walk.
- I co? - Drin podbiega do mnie z zestresowaną miną.
- Wolne granice mamy tylko od strony morza, miasteczka, gór i Pustyni Nicości. Reszta otoczona - wydyszałam.
Drinowi zrzedła mina. Na jego pysku widoczna była wewnętrza bitwa - zostać tutaj, gdzie wilki mają nas podanych jak na tacy, ale za to jesteśmy u siebie, mamy zapasy jedzenia oraz gabinet medyczny, czy też odejść w nieznane strony, gdzie może na nas czekać jeszcze większe niebezpieczeństwo, ale za to nie będziemy otoczeni przez wrogą watahę.
- Wyjdźmy z założenia, że otoczą nas od strony Pustyni Nicości, ale od miasta, gór i morza nie dadzą rady. To dość prawdopodobne - powiedziałam. Alfa przyjął sugestię w milczeniu.
- Poza tym... nie przeniesiemy rannych - szepnął  bardziej do siebie niż do mnie - Nie ma sensu pytać Hockey'a.
Odwróciłam się i powlokłam w stronę gabinetu lekarskiego.
- Cour! - zawołał Castiel - Potrzebujemy Drina!
- Jest zajęty!
- Ale gdzie?
- W Avendeer. Walczy. Nie masz pojęcia, jak oni tam potrzebują wsparcia!
- My też potrzebujemy. Hock jest ranny, przed chwilą odzyskał przytomność. Wystarczy, że na niego spojrzysz, a uwierzysz, że sytuacja nie jest lepsza od tej w Avendeer, chociaż nie mam pojęcia, jak sobie tam radzą - Castiel mówił coraz szybciej i coraz głośniej, nie mogąc powstrzymać wzburzenia.
- To po niego idź - westchnęłam - Nie wiem, po co wam tutaj Drin...
Ale owczarek już gnał. Nie słyszał moich wątpliwości.

Ktokolwiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz