- O nie... - Mruknąłem.
Tuż przed nami stał wilk, i to całkiem spory. Nie był typowy, coś w nim było dziwnego... Ale instynkt związany z wojną przezwyciężył...
- Zostań z tyłu - nakazałem Sarabi. Nie mogłem pozwolić, by ktoś przeze mnie zginął.
- Ale... - Zdziwiła się. Jednak posłusznie została z tyłu.
Powoli składałem się w kierunku obcego. Nigdy nie wiadomo, czy jest sam. Jednak nim bliżej byłem, tym bardziej nabierałem pewności, że nic mam nie grozi. W rzeczy samej - znajomy zapach dotarł do moich nozdrzy.
- Sarabi - wyprostowałem się. - Możesz przyjść. To tylko Sas Vegas.
Na dźwięk swego imienia, pies odwrócił się w naszą stronę.
Sas Vegas? Sarabi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz