Na jego pysk wpłynął figlarny uśmiech. Oto właśnie przed nim stała piękna, wy8soka suczka, śmiejąc się uroczo.
- Behemoth, witam - skłonił nisko głowę, po czym spojrzał na nią i mrugnął. Ona zachichotała, na jej delikatne, blade policzki wpłynął szkarłat rumieńców. Podszedł naprzód kilka kroków, nadal z czarującym uśmiechem. - Czy dane mi będzie poznać twe imię, pani? - szepnął. Cieszył się ze spotkania z jakimkolwiek psem, co nie mowa o tak wdzięcznej suczce.
Dla Behemotha wszystkie były aż nadto piękne i wdzięczne.
Chili? Wybacz, że krótko i głupio, ale o 23 nietety nie piszę z sensem :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz