To był piękny poranek po deszczowej nocy. Powietrze było rześkie, wokół mnie unosił się miły zapach deszczu. Rozszerzyłam nozdrza i wzięłam głęboki wdech. Otworzyłam szerzej oczy i merdając ogonkiem ruszyłam na plac główny. Na miejscu ujrzałam piękną tęczę i pewną kolorową postać stojącą... jakby pod nią. Podbiegła truchtem.
- Cześć, jestem Neli. - Podałam mu łapę.
- Ja Carmen.
- Miło mi poznać. - Uśmiechnęłam się.
- Mi też, młody pies zamerdał ogonkiem.
- Coś się stało?
- Nie... o co masz na myśli?
- Nie chcę cię obrazić, ale chodzi o twój kolor...
- A... to, to długa historia, ludzkie dzieci i mazaki... - Carmen zmarszczył brwi i spuścił łeb.
- A, to wszystko jasne. - Zachichotałam. - Wiesz, ale tak na poważnie, to całkiem ci do twarzy...
Carmen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz