Pobiegałam po łąkach i pobiegłam do Hockey'a. Krzyknęłam od progu: Dostawa ziół!
Pies odpowiedział z uśmiechem:
- Heh, fajnie! A i mam do Ciebie sprawę...
Zaproponowałam:
- Chodźmy do mieszkania!
Pies odpowiedział:
- Ok, Ok, ale się nie rozkręcaj!
Gdy dotarliśmy zaczął majestatycznym, uroczystym tonem:
- Będziesz miała gościa...
Od razu pisnęłam: Kogo? Co? Jak? Ja? Na pewno?
Zachichotał i powiedział:
- Tak, ty. To będzie... Coś zbliżonego do psa i do lisa, ale wygląda bardziej jak lis. Co jada? Jada w większości kury, ale nie pogardzi innymi zwierzami...
Zapytałam po raz kolejny:
- Jakieś szczególne rzeczy?
Hockey odpowiedział:
- Dowiesz się od niego...
Pobiegłam do domu. Szafki, talerz, łyżka, stolik, ratunku! Tu kurz wytrzeć, tamto umyć, a i podłoga do umycia... Byłam wykończona... Pomyślałam: Już jutro przyjdzie... Po sprzątaniu, wykończona jeszcze gorzej...
Kto tam chce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz