Wiele dni rozmyślałem nad ważną decyzją, w sumie nie do końca rozmyślałem, wiedziałem, że to zrobię, ale nie wiedziałem jak. Postanowiłem dobrze przemyśleć jak to zorganizować. W końcu nadszedł ten dzień… Gdy się zbudziłem i już rozciągnąłem, ruszyłem w stronę Końskiej Plaży. Gdy dotarłem na miejsce, wskoczyłem do wody. Po orzeźwieniu położyłem się, aby wyschnąć. Następnie przez Księżycowe Pole doszedłem do Lasu. Ujrzałem Jessy. Podbiegłem do niej.
- Cześć Jessy.
- O! Cześć Jason. Co u ciebie?
- Wszystko dobrze…
- Ładny dziś dzień, prawda?
- Tak… Jessy, może pójdziemy na spacer?
- Bardzo chętnie się przejdę. – Zaśmiała się.
- Dobrze, ale najpierw ubierz to. – Wyciągnąłem przepaskę na oczy zrobioną z liścia.
- Jason? Ty coś kombinujesz, ale ufam ci. – Pomogłem jej ubrać opaskę na oczy. Dość długo szliśmy.
- Jason? Długo jeszcze będziemy tak iść?
- Nie… O, jesteśmy.
- Ale gdzie?!
- Zaraz się przekonasz… - Ściągnąłem Jessy przepaskę. – Już wiesz?
- O… Jason.
- Lawendowe Pole… pięknie tu, prawda?
- Tak… - Odpowiedziała lekko uśmiechając się. Oparła się o mnie i patrzyła na przepiękny widok. – O! Patrz, zachodzi słońce.
- Jessy?
- Tak, Jason? – Przełknąłem ślinę, stanąłem na wprost niej, klęknąłem i wyciągnąłem pudełeczko.
- Zostaniesz, moją partnerką? – Otworzyłem pudełeczko w którym widniała obróżka z diamencikami.
Chwilę czekałem na odpowiedź, ale w końcu usłyszałem:
Jessy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz