Oceniłem bliżej nieokreśloną zdobycz Lisy.
- No, no - cmoknąłem z uznaniem. - Niezła ryba.
Na pysku suczki pojawił się niewielki uśmiech. Rzuciła zwłoki na piach, sypiąc go przy okazji na pozostałe ryby.
- Czyżbym wygrała? - Klapnęła na sypkiej skale z wesołym uśmiechem.
- Gdzieżby - mruknąłem wesoło. - Masz dużą, ale ja mam więcej.
- Czyli co?
- Stwierdzam remis.
- Okay...
Nachyliła się nad swą zdobyczą i powąchała ją. Z jej pyska można było wyczytać, że zapowiada się smakowicie. Ja sam szybko zgarnąłem jednego z okoni i równie szybko go pochłonąłem. Nie był to najlepszy pomysł, ze względu na ostry grzbiet ryby, jednak dało się wytrzymać. Smakowała całkiem nieźle. Oblizałem się ze smakiem i spojrzałem na towarzyszkę buszującą w swojej ofierze.
- Warto było? - Zapytałem, podchodząc.
- Hm? - Uniosła łeb, żeby na mnie zerknąć.
- Smakuje?
Lisa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz