sobota, 28 czerwca 2014

Od Robina - Quest I "Zagadka"

W milczeniu przemierzałem górską ścieżkę prowadzącą na Bagienny Wierch. Było to dość przygnębiające miejsce, pełne owadów, gdzie w powietrzu unosiły się opary o podejrzanym zapachu oraz dziwne ryki zwierząt żyjących we wszechobecnym błocie. Z drugiej strony, bagienne góry, tak jak i bagienne wodospady były bardzo rzadkie. Niemniej wszystkie psy omijały Bagienny Wierch z daleka, jednak mój ponury nastrój sprawił że przywlokłem się właśnie tutaj. Okropny nastrój miałem z kilku powodów. Wstałem lewą nogą, sam wszcząłem utarczkę z Ellie i paroma innymi psami, co kompletnie ścierało się z moją naturą, a teraz dręczyły mnie wyrzuty sumienia i byłem zbyt dumny by od razu przeprosić, a to także było dziwne. Miałem gorszy dzień.
 Z niezbyt miłych wspomnień dzisiejszego poranka wyrwał mnie okropny, głośny skrzek. Instynktownie odskoczyłem w cień skarłowaciałego krzaczka na skraju drogi, którą właśnie zagrodziło ogromne stworzenie. Była to wielka, szarobrązowa żaba z fioletowymi, błoniastymi skrzydłami - cała umazana szlamem. Po kilku sekundach obserwacji byłem pewien że to żabol bagienny, dodatkowo dość stary, jeden z najrzadszych gatunków żaboli. 
 - Witaj, wilku. - rozległ się skrzypiąco-rechoczący głos. - Nie bój się mnie. 
Postanowiłem wyjść z cienia, gdyż nie miałem szans w ucieczce z tym stworzeniem. Wiedziałem też, że jest niezwykle ciekawskie i uwielbia rozmowy z innymi, rozumnymi gatunkami. Zaspokoję ciekawość stworzenia i zmyję się stąd jak najszybciej, pomyślałem. 
 - Dzień dobry. - także powitałem żabola. 
 - Nieczęsto widuje się tu przybyszów. - zauważyła ogromna żaba. - Z tego co wiem, nie lubią naszej wspaniałej okolicy. - machnęła przednią kończyną. 
 - Uważam, że bagna są piękne i tajemnicze. - nie chciałem denerwować prastarego stworzenia. 
 - Od razu widać, że porządny z ciebie wilk. - zarechotał żabol. Są z natury łatwowierne. - Jak Ci na imię? 
 - Ronald. - nie zamierzałem też rozpowiadać naokoło nawet mojego użytkowego imienia.
 - Ja nazywam się... - tu żaba wydała przeciągły skrzek -... ale nazywaj mnie Purpurem.
 Milczałem. 
 - Choć ze mną, Ronaldzie, pokażę ci moją kryjówkę, legowisko. - i skoczył w krzaki. Z westchnieniem podążyłem za stworzeniem. Może dowiem się czegoś ciekawego lub przynajmniej zobaczę, jaki tryb życia prowadzą te stworzenia. 
 Po kilkunastu minutach skakania po śliskich pniach i omszałych głazach, przedzierania się przez krzaki, cali ubłoceni dotarliśmy do jaskini. Czarna dziura w ciemnym, gładkim kamieniu była dokładnie zasłonięta lianami. Wokół niej były wyryte jakieś runy. 
 - Wejdź pierwszy. - zachęcił Purpur.
 Podejrzliwie, ale z ciekawością ruszyłem w stronę jaskini. Okazało się to ogromnym błędem. Kiedy tylko przekroczyłem próg, liany za moimi plecami splotły się w szczelną siatkę. Byłem zamknięty. To do tego służyły runy wokół wejścia, zorientowałem się. 
 - Liany nie rozwiążą się, dopóki nie odpowiesz na moją zagadkę, Ronaldzie. Kiedy to zrobisz, puszczę Cię wolno. - głos nadal pozostał przyjazny, choć okropnie skrzekliwy.  Mogłem się tego spodziewać - że stanę się rozrywką żabola. Nie pozostawało nic innego, jak rozwiązać zagadkę. Nie czułem strachu, jedynie zniecierpliwienie, bo wiedziałem, że nie jest zbyt inteligentny i musi mówić prawdę, taka klątwa ciążyła na wszystkich żabolach.  Zwykle mądre teksty ściągają od innych magicznych stworzeń. 
 - Co rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, wieczorem na trzech, a im więcej ma nóg tym jest słabsze? 
 Nie spodziewałem się czegoś mądrzejszego, ale powstrzymywałem się od śmiechu kiedy usłyszałem osławioną zagadkę Sfinksa z mitów. 
 - Człowiek. - od razu pewnym głosem odpowiedziałem. Liny momentalnie opadły, ukazując zdziwionego Purpura. 
 - Jesteś wolny. - niechętnie mruknął. 
 - Dziękuję za miło spędzony czas, ale muszę lecieć. - grzecznie odparłem, a następnie popędziłem z powrotem na ścieżkę i biegiem wróciłem do lasu. Odszukałem tam Ellie. 
 - Pan mądraliński wrócił? - opryskliwie powiedziała. 
 - Ellie, przepraszam Cię. Nie miałem racji. Zresztą już dostałem nauczkę. - opowiedziałem jej zajście z Purpurem. 
 - Beze mnie niechybnie nie zginiesz śmiercią naturalną. - mruknęła. 
 - Wybaczysz mi? 

 Ellie? Sama nie wiem, o co pokłócił się Robin z Ellie XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz