wtorek, 3 czerwca 2014

Od Madeline - CD historii Hockey'a

Powoli otworzyłam zbolałe ślepia. Przed oczami widziałam półmrok, zasnuty uciążliwą mgłą. W głowie mi huczało, nie czułam własnego ciała (zupełnie tak, jakby ktoś mnie go pozbawił). Jednakże nie miałam teraz czasu zamartwiać się nad swoim porządkiem. Zacisnęłam powieki i z trudem podniosłam się, opierając o kamienną ścianę. Po pewnym czasie, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, widziałam trzeźwiej. Zakołysałam się na mętnych łapach i runęłam na twardą podłogę, gdzie nie gdzie wysypaną drobnym piachem i ostrymi kamieniami. Wszystkie moje zmysły się wyłączyły. Dotknęłam szaleńczo rwącej głowy. Z przerażeniem odsunęłam łapę i obejrzałam ją ze wszystkich stron. Widniała na niej lepka, jeszcze ciepława krew…, moja krew.
Jęknęłam i schowałam pysk w pokrwawionych łapach. Rany na ciele nie dawały o sobie zapomnieć. Łzy kapały z moich oczu, spływały mozolnie po szyi i spadały na ziemię. Co jednak gorsze – nie pamiętałam nic, do momentu spotkania alfy. ‘Jak się tu znalazłam i dlaczego? Gdzie ja właściwie jestem?’ Ponure myśli nachodziły mój ranny umysł. Pragnęłam się pozbierać i iść dalej z uniesioną głową, lecz to nie zawsze jest takie proste. Nie zawsze jesteśmy księżniczką z baśni, która ma wszystko czego zapragnie. Żeby mieć coś w życiu, nie wystarczy tylko chcieć. Trzeba lat, gorzkich lat pracy i praktyki.
- Muszę się stąd wydostać – szepnęłam do siebie. Resztkami sił dźwignęłam się na łapy. Na pewno nie byłam tu bezpieczna. Nagle z każdej strony rozległy się kroki, tak jakbym była osaczona. W wilgotnych korytarzach mieszały się z echem. Gorączkowo rozglądałam się dookoła, szukając pomocy. ‘Może to inne psy?’ Przeszło mi przez myśl. Coś jednak nie było w porządku… Kroki nie podobne były bowiem do psich. Były cięższe.
Z czeluści wyłoniła się koścista sylwetka. Na widok jegomościa, moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nerwowo przełknęłam ślinę; to był wilk. Podszedł do mnie z kpiącym uśmieszkiem na mordzie i wyciągnął za kark z więzienia.
- Obudziła się już nasza ptaszyna? Zachciało się wyfruwać z gniazdka, co? – szydził i cisnął mną o ścianę. Moje ciało bezwładnie potoczyło się w kąt. Byłam świadoma, iż właśnie graniczę z życiem a śmiercią. Nie wiedziałam tylko, w którą stronę pragnę zrobić krok.
Wilk zaciągnął mnie do jakiejś przesadnie oświetlonej komory. Lampiony od razu sponiewierały moje oczy. Udało mi się dostrzec jedynie mosiężny stół, a wokół niego głodne bestie.
- Jeszcze żyje – stwierdził jakiś skrzekliwy głos, szturchając mnie w bok. Świadomość, że zaraz zostanę rozszarpana przez watahę wściekłych wilków, nie pozwalała mi zamknąć oczu. Walczyłam z mdłościami.

Hockey? Pozwolę ci kontynuować tę jakże wciągającą fabułę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz