Jęknęłam i schowałam pysk w pokrwawionych łapach. Rany na
ciele nie dawały o sobie zapomnieć. Łzy kapały z moich oczu, spływały mozolnie
po szyi i spadały na ziemię. Co jednak gorsze – nie pamiętałam nic, do momentu
spotkania alfy. ‘Jak się tu znalazłam i dlaczego? Gdzie ja właściwie jestem?’
Ponure myśli nachodziły mój ranny umysł. Pragnęłam się pozbierać i iść dalej z
uniesioną głową, lecz to nie zawsze jest takie proste. Nie zawsze jesteśmy
księżniczką z baśni, która ma wszystko czego zapragnie. Żeby mieć coś w życiu,
nie wystarczy tylko chcieć. Trzeba lat, gorzkich lat pracy i praktyki.
- Muszę się stąd wydostać – szepnęłam do siebie. Resztkami
sił dźwignęłam się na łapy. Na pewno nie byłam tu bezpieczna. Nagle z każdej
strony rozległy się kroki, tak jakbym była osaczona. W wilgotnych korytarzach
mieszały się z echem. Gorączkowo rozglądałam się dookoła, szukając pomocy.
‘Może to inne psy?’ Przeszło mi przez myśl. Coś jednak nie było w porządku…
Kroki nie podobne były bowiem do psich. Były cięższe.
Z czeluści wyłoniła się koścista sylwetka. Na widok
jegomościa, moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nerwowo przełknęłam
ślinę; to był wilk. Podszedł do mnie z kpiącym uśmieszkiem na mordzie i
wyciągnął za kark z więzienia.
- Obudziła się już nasza ptaszyna? Zachciało się wyfruwać z
gniazdka, co? – szydził i cisnął mną o ścianę. Moje ciało bezwładnie potoczyło
się w kąt. Byłam świadoma, iż właśnie graniczę z życiem a śmiercią. Nie
wiedziałam tylko, w którą stronę pragnę zrobić krok.
Wilk zaciągnął mnie do jakiejś przesadnie oświetlonej
komory. Lampiony od razu sponiewierały moje oczy. Udało mi się dostrzec jedynie
mosiężny stół, a wokół niego głodne bestie.
- Jeszcze żyje –
stwierdził jakiś skrzekliwy głos, szturchając mnie w bok. Świadomość, że zaraz
zostanę rozszarpana przez watahę wściekłych wilków, nie pozwalała mi zamknąć
oczu. Walczyłam z mdłościami.
Hockey? Pozwolę ci kontynuować tę jakże wciągającą fabułę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz