poniedziałek, 16 czerwca 2014

Od Hockey'a - CD historii Mize

 Karteczka była nieco dziwna, ale co złego może chcieć mała pudliczka? No dobra, cofam pytanie. Wiele rzeczy może się wydawać dziwnymi. Ta mapka mogła być ostatnim ratunkiem przed wilkami. Nie pozostało mi wyboru.
 Nagle ukazała się przede mną mała norka, z której okrutnie capało. Spojrzałem na kartkę, potem na otwór, znowu na kartkę i na otwór... Jak widać, musiałem tam wejść. Tak też zrobiłem, mimo oporu, jaki stawiało moje ciało. Dziura prowadziła do czegoś na rodzaj kanałów, trochę niepokojących... Ale szedłem, jak trzeba, chociaż w końcu straciłem ścieżkę. Ciemność ogarnęła mnie ze wszystkich stron, zostawiając mi tylko pamięć. Na szczęście tą miałem dobrą, więc chyba kierowałem się w dobrym kierunku. Kluczyłem między zakrętami, licząc na szczęście. Brak jakichkolwiek odgłosów był nieco przerażający, ale nie mogłem narzekać. Nie teraz...
- Dobry, panie Alfo - wysoki głos przeciął ciszę. Stanąłem jak wryty. - Widzę, że pudlica wypadła wiarygodnie.
 Odwróciłem się. Widziałem jedynie zielone ślepia. Najeżyłem sierść.
- Kim jesteś? - Warknąłem w ich stronę. Echo rozniosło warkot po zapewne wielu tunelach.
- Słuchaj, Hock. Moje imię i tak nie jest Ci znane. I nigdy nie będzie - ostatnie zdanie wypowiedziała przez zęby.
 Nagle oczy zbliżyły się z dużą szybkością i coś przygniotło mnie do ściany. Zacząłem walczyć na ślepo. Wilczyca jednak miała tą przewagę, że znała doskonale to miejsce. Wiedziała, gdzie jest pochyło, gdzie może być ślisko, gdzie woda, a gdzie ściany. Ja byłem tylko silniejszy. Samica była zresztą bardzo wychudzona, czuć było jej żebra. Walczyła jednak zacięcie, do końca. Do końca...
 Nagle ilość ślepi wzrosła. Jednak żadne nie ruszyło w naszą stronę.
- Dobrze, możesz już zostawić... - odezwał się zachrypnięty, niski baryton.
- Wieczorem chcemy go żywego - dokończył znany mi głos.
 Chwila... Znany...
- Mize!? - Wychrypiałem

Mize? Hehe... :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz