Nie chciałam pytać o nic więcej. gdyż wiązało się to z niechybnym rozdrapywaniem jego starych ran. Każde słowo, każde pytanie potrafi zdać cios w sam środek serca. Znam to uczucie doskonale.
- W takim wypadku... chętnie spędzę z tobą czas - wyszczerzyłam się w szczerym uśmiechu. Tym gestem zawsze jednałam sobie przyjaciół. Nie czekając na jego reakcję, być może zbyt pochopnie, ruszyłam na przód. Geris trochę zmieszany, po chwili udał się w moje ślady. Zwolniłam by mógł dotrzymać mi kroku i iść mniej więcej równo.
Nagle poczułam się mu dłużna.Przecież on opowiedział mi o sobie mimo wszystko wiele treściwych informacji, które można poskładać jak układankę. Ale dlaczego akurat mnie wybrał na swojego słuchacza? W sforze jest wiele psów, które lepiej spisałyby się w mojej 'roli'.
- Geris, ja... chyba cię rozumiem - westchnęłam w pewnej chwili, nie przyśpieszając.
- Tak? W jakim sensie? - uniósł uszy, badawczo mi się przyglądając. Widać nie do końca dał wiarę moim słowom. Bo co ja mogłam? Nie straciłam partnera (ba, nawet jeszcze nie miałam), nikt w życiu mnie nie skrzywdził. Tak na prawdę nie doznałam jego bólu, nie wiem co wtedy czuł, a mogę to sobie jedynie wyobrazić i przynajmniej się starać.
Przełknęłam ślinę.
- Wiem co to samotność - wydusiłam. Nagle poczułam silną potrzebę otworzenia się przed kimś. Nie zastanawiałam się czy pies był tą właściwą osobą. Usiadłam i spojrzałam w niebo. - Zawsze miałam pod górkę. Ludzie okazali się dla mnie bezwzględni, tak samo jak to głupie życie. Kiedy tu dołączyłam myślałam, że coś się zmieni. Prawie nikogo tu nie znam, zdaje się jakby wszyscy mnie unikali. Należę tu już od kilku miesięcy, a dobrze znam zaledwie jednego psa. - Łzy był nie do powstrzymania. Zatrzymałam się i na ziemi zwinęłam w śnieżny kłębek. Smutek i gorycz się we mnie gotowały. Nerwy mojego ciała drgały niespokojnie. Choć z drugiej strony było mi lżej... Geris zdjął ze mnie to brzemię.
Geris, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz