Lama była naprawdę pyszna, no i w ogóle dzień fajnie się zaczął, bo po jedzeniu poszliśmy na długi spacer. Nasza wędrówka zakończyła się jednak dość niespodziewanie, bo Nap rozciął sobie łapę jakimś szkłem koło Pyskowego Przejścia.
- Auuu! - wrzasnął nagle. Wszyscy zwróciliśmy na niego zdumione spojrzenia.
- Głupi śnieg... Nie widać, gdzie się łazi - mruknęłam.
- Chodźcie wszyscy do domu. Tempo, tempo - pospieszał nas tata, popychając przed sobą "rannego".
< Rodzinka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz