Doris zachwycała się parkiem pokrytym śnieżnobiałym śniegiem. Nie dziwiłem jej się, bo naprawdę było ładnie. Drzewa zostały tu zasadzone w równej odległości od siebie. Razem tworzyły coś w rodzaju "muru" po obu stronach ulicy.
Ludzie szli sobie spokojnie, nie zwracając na nas uwagi. To dobrze. Niektóre psy, tu mieszkające (nie ze Sfory) przyglądały się nam z zaciekawieniem. Nie mieliśmy właścicieli, a dla nich widocznie było to dziwne. Trudno.
Rozmyślałem sobie o Doris. Naprawdę ją lubiłem. Zaczął padać śnieg. Białe płatki spadały na nas, zostawiając plamki. Później trochę się ściemniło, nastąpił wieczór.
- Wracamy? - spytała suczka.
- Okej. - kiwnąłem głową.
Ruszyliśmy. Szliśmy obok siebie. W końcu byliśmy na terenach Sfory Psiego Głosu Forever.
- Może chcesz jeszcze pójść na plażę? - zapytałem. - O tej porze jest pięknie!
- Dobrze. - zgodziła się.
Siedząc na plaży, patrzyliśmy, jak z nieba wciąż pada śnieg, a tuż przed nami fale idą w naszym kierunku, a później zawracają. Nie było jednak zbyt zimno, ale nie był to też upał.
Doris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz