Nero oglądał budynki, patrzył na ludzi, podczas gdy ja patrzyłam na niego. Nie no, fajnie... Już gościa lubię. Bardzo lubię. Moje romantyczne rozmyślania przerwał głos owczarka:
- Zobacz! - zawołał z entuzjazmem. Spojrzałam we wskazanym przez Nera kierunku z zainteresowaniem.
Przed nami rozpościerał się ogromny park. W przeciwieństwie do terenów sfory, śniegu było po prostu mnóstwo. Biały puch tworzył wielkie zaspy, między którymi dały się zauważyć rzeźby zrobione przez dzieci.
- Nie wiedziałam, że tu jest park - powiedziałam.
- Ja też nie. Idziemy?
- Jasne!
Wbiegłam do parku i...
- Aaaaa! - wrzasnęłam. Sekundę później byłam jakieś pół metra pod "ziemią". Śnieg okazał się diabelnie miękki i puszysty, nie sposób było się w niego nie zapaść. Mimochodem pomyślałam, że moje futro po raz pierwszy w roku nie jest czarne. Wygrzebałam się spod śniegu.
- Ciekawie wyglądasz - stwierdził Nero.
- Jak długowłosy dalmatyńczyk? - spytałam, otrzepując się energicznie.
- Są takie? - zdziwił się z uśmiechem.
- Chyba nie - odparłam - Może wejdźmy na chodnik, dobra?
- Racja.
Przenieśliśmy się na chodnik, który pokryty był ubitym już śniegiem. Zachwycona rozglądałam się po bielutkim parku. Zawsze byłam wrażliwa na uroki przyrody.
< Nero? Wena postanowiła do mnie wrócić... XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz