sobota, 17 maja 2014

Od Madeline

Szłam mozolnym krokiem poprzez wąskie szczeliny w górach sfory. Pięłam się coraz wyżej i wyżej ku osmolonemu mgłą szczytowi. W płuca wdychałam świeże, górskie powietrze, które robiło się gęstsze i zimniejsze z każdym krokiem. Cieszyłam się chwilą, chciałam zapamiętać ten dzień na zawsze, by móc go wspominać z radością w sercu. Dotychczas jednak nic nie wskazywało na to by stał się wyjątkowym. Szybko otaksowałam spojrzeniem miejsce, w którym aktualnie stałam. Nagle zastrzygłam uszami na dźwięk czyjegoś głosu i odwróciłam się gwałtownie to tyłu.
- Co tu robisz? - usłyszała za sobą pełne powagi, ostrożne pytanie. Zza różanych krzewów wyłoniła się kruczoczarna sylwetka jakiegoś psa. Mimo tego przesadnie 'szlacheckiego' tonu głosu, emanowało od niego spokojem i pewnością siebie. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam mu się uważniej, co raczej nie było w moim stylu. Miał strzeliste uszy, również czarnej barwy. Przypominał mi nieco owczarka niemieckiego bądź inną rasę tego pokroju.
- Szukam szczęścia - oświadczyłam szeptem, tak jakby góry i natura miała uszy. Rozejrzałam się niepewnym wzrokiem, po chwili wracając spojrzeniem na nieznajomego.
- Jestem Hockey, wcześniej nie mieliśmy okazji się poznać - podszedł do mnie i po przyjacielsku uścisnął mi łapę.
- Alfa, tak? - uniosłam brwi i uśmiechnęłam się lekko.
- Owszem - kiwnął głową. - Mam przyjemność z zielarką? - odwzajemnił uśmiech.
- Jak najbardziej - zaśmiałam się serdecznie i przysiadłam na ogonie, w cieniu jakiejś potężnej pułki skalnej. Ponownie potoczyłam rozmarzonym wzrokiem po otoczeniu. - Sfora jest piękna. To najpiękniejsze miejsce na ziemi! - westchnęłam z oczarowaniem. Pies przyglądał mi się ciekawie i delikatnie uśmiechał pod nosem.

Hockey, dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz