Ojciec westchnął.
- Tak kończy się brak działania w grupie.
Popatrzyłem na niego w milczeniu, a potem na wierzgającą lamę.
- Biec? - Spytałem.
Pokiwał głową. Ja i jeszcze kilku innych pobiegliśmy w stronę wierzgającego zwierzęcia.
- Sheen! - Zawołała jedna z sióstr. - Zostaw ją!
Ale on nie puścił. Pobiegliśmy tam i zaatakowaliśmy lamę. Ojciec podbiegł zaraz później, by nam pomóc. W końcu lama leżała martwa na ziemi, a my mogliśmy jeść. Czatujący, którzy tym razem się nie przydali, też dobiegli.
- Następnym razem też nam dajcie robotę - zaśmiała się mama.
< Ktoś z rodziny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz