Zerknęłam z żalem na stos ryb, które złowiłam w ciągu ostatniej godziny, podczas gdy Dry odkładał te niejadalne. Gdy skończył, to, co miało być naszym obiadem nadawało się bardziej na przekąskę.
- Dobre i to... - mruknęłam bez przekonania.
Dry spojrzał na mnie ponuro, po czym podzielił stosik na pół i w ciszy zaczął jeść swoją część. Wzięłam z niego przykład i już po chwili wszystkie ryby zniknęły.
- Nie wiem jak ty, - odezwał się w końcu pies - ale ja się tym za bardzo nie najadłem.
- Taaaak... możemy zebrać trochę jagód. - wskazałam łapą niedaleki krzaczek - Te z całą pewnością nie są trujące.
Dry zastanawiał się chwilę, po czym powiedział:
<Dry?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz