piątek, 4 kwietnia 2014

Od Sedy - Quest II "Dziecko"

 "Ciekawe, co tam słychać w miasteczku?"- to pytanie zadałam sobie pewnego słonecznego poranka. Nie wiem, co mnie podkusiło, by się tam udać. Może tęsknota za człowiekiem. Większości z moich znajomych z pewnością wyda się to głupie, ale ja naprawdę kocham ludzi. Czuję do nich pewne przywiązanie. Może po części dlatego, że dorastałam wśród nich, że nigdy nie zrobili mi nic złego.
Dalsze rozważania przerwał mi widok miasteczka. Liczne domy, biegające dzieci, krzyki, śmiechy. Nie wiem jak to się stało, że ogon sam zaczął się ruszać. Nie czekając ani chwili podbiegłam do najbliższej grupki małolatów. Oczywiście moja osoba wzbudziła sensację. Do mych uszu dobiegły radosne wołania ,,piesek", ,,piesek", a po chwili małe rączki zaczęły mnie głaskać, klepać, drapać za uchem. W końcu położyłam się na plecach, machając ogonem, a małe potworki otoczyły mnie nie przestając pieścić. Tak bardzo mi tego brakowało. Szkoda, że nic nie trwa wiecznie...
- Czyj to pies?! - krzyknął jakiś dorosły.
 Dzieci momentalnie odsunęły się ode mnie.
- Chyba niczyj - odezwał się jeden z chłopców.
- Niczyj? - zainteresował się mężczyzna. - Zostawcie go, bo jeszcze was ugryzie. Może mieć wściekliznę. Nie macie swoich zwierzaków?!
 Dzieci spojrzały na mnie smutno. Może ten otyły facet w spodniach na szelkach mówił prawdę. Może to dobrze. Przecież gdyby trafili na wyposzczonego dobermana z traumatycznymi przeżyciami byłoby źle... Bardzo źle. Tymczasem wszyscy się rozeszli, więc postanowiłam udać się w drogę powrotną.
- Aaaa!!! Pomocy!!! - usłyszałam piskliwy krzyk.
 Nie ma mowy! Nie pozwolę, by małemu człowiekowi stało się coś złego. Impulsywnie zerwałam się w kierunku źródła dźwięku. Chłopiec, dość niski, z brązową sierśćą na głowie dręczony był przez rówieśników. Śmiali się z niego, popychali, zabierali rzeczy. Na to nie mogłam pozwolić. Coś we mnie pękło. Dlaczego? Będąc człowiekiem można wyrządzić tyle dobra, pomóc, porozmawiać. Ile ja bym dała żeby choć na jeden dzień stać się jednym z nich. A oni?! Wolą się bić?! Działałam pod wpływem emocji, nie bardzo zdając sobie sprawę co czynię. Wtargnęłam między bandytów szczekając i warcząc. Nic. W końcu przeszłam samą siebie. Złapałam jednego chłopaka za nogę i wbiłam się zębami w jego delikatne ciało. Puściłam dopiero wówczas, gdy do moich uszy dobiegł płacz. Co ja uczyniłam?! Jak mogłam?! Skuliłam się i uciekłam, nie chcąc czekać na sprawiedliwość, jaką mógł wymierzyć mi dorosły człowiek. Uciekłam do swojej jaskini, gdzie spędziłam resztę dnia zastanawiając się nad tą sprawiedliwością, która najprawdopodobniej jeszcze do mnie wróci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz