- Jessy. Nie możemy tak tego ciągnąć. - Przysunąłem do głazu mniejszy, aby czarownica tu szybko się nie dostała.
- Ale co teraz?
- Choć do drugiego wyjścia...
- Teraz mi o tym mówisz!
- Ci...droga tamtego wejścia jest bardziej niebezpieczna, dlatego nie chciałem...no wiesz. Choć.
- Ale gdzie ono jest?
- Trzeba wejść na drzewo przy skale. Tam jest mały otworek. Zasłonięty jest winoroślą. - Przecisnęliśmy się. Ja byłem na przodzie, bo tylko ja znałem drogę. Po minucie zeskoczyliśmy ze skały.
- Jason, ale to jest jakieś odludzie!
- Choć. - Zacząłem rozgarniać piach w różnych miejscach. Przy jednym się zatrzymałem, przystawiłem uch do ziemi i walnąłem łapą w ziemię. Odsunąłem się i skoczyłem w to miejsce. Nagle w ziemi pojawiła się dziura.
- Teraz ty tu wskocz, ja już jestem na dole. - Jessy ostrożnie weszła do dziury.
- Teraz trzeba iść przed siebie. - Długo szliśmy, aż nagle tunel się skończył.
- Jason tu nie ma wyjścia! - Powiedziała z pełnym pyskiem. Ja walnąłem w sufit, a on się rozpadł.
- No, nie ma. - Zaśmiałem się. - Musisz mi zaufać. - Wyszedłem z tunelu i pomogłem wyjść i jej.
- Łał, jesteśmy na miejscu...
- Tak, tak, a teraz choć do kocicy. - Gdy już byliśmy przy niej...
- Tak, wiem, że was odnalazła.
- Czemu nam nie powiedziałaś?!
- Chciałam coś sprawdzić...ile jesteście warci i czy dacie sobie radę w tą godzinę.
- Jaką godzinę?
- Godzinę od której wszystko zależy. A teraz, czy mogłabym porozmawiać z Jasonem na osobności.
- Yyy, tak.
- TO nie była prośba, lecz rozkaz. - W końcu zostaliśmy sami.
- O co chodzi?
- Jason, ta godzina będzie w jutrzejszą noc. Odbędziesz walkę z wiedźmą. Ty i Jessy pokonacie ją, lecz ty, ty najprawdopodobniej zginiesz. Jest mała prawdo...podobność, że przepowiednia...jej los się odwróci.
- Co?! Czemu?!
- Tak jest, przepowiednia musi się wypełnić. Muszę wziąć ciebie i Jessy, poćwiczę z wami, aby Jessy umiała panować nad mocą w naszyjniku, a z tobą...to ma głębszy sens. Szybko zawołaj ją tutaj! - Pobiegłem do Jessy i powiedziałem jej o wszystkim, oprócz o tym, że zginę.
- No! Jesteście. Jessy załóż na szyję naszyjnik. - Jessy to uczyniła. - Zamknij oczy i skup się. Spróbuj rozwalić swoją mocą tego arbuza.
- A ja co mam robić?
- To samo. - Niestety nie udało to się ani mi, ani Jessy.
- Dobrze, stańcie koło siebie i rucie to samo, gdy powiem już, rozwalcie go.
- Dobrze.
- Już! - Nagle arbuz rozpadł się na kawałki. - Brawo, robicie postępy. - Na treningu ja ćwiczyłem głównie walkę, a Jessy magię.
- Jessy?
- O co chodzi.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że ta "godzina" jest w jutrzejszą noc...
- Co?! Już w tedy ja chyba nie dam rady się przygotować!
- I tak nie powiedziałem ci najgorszego...
< Jessy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz