Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem. Wyglądała nieco komicznie w skudłaconym futrze, a co dopiero z tym uśmiechem... I jeszcze, gdy kropi.
- Wiesz - mówiłem przez zaciśnięte zęby, żeby nie stracić kontroli - mam taki pomysł... Może jednak chodźmy, zanim znowu się rozpada?
Pokiwała głową i w podskokach pokonała kolejne kilka metrów. Później się zatrzymała i obejrzała.
- Idziesz? - Spytała.
- Tak, tak, jasne - szybko ją dogoniłem.
- Gdzie tym razem się schowamy? - Popatrzyła na mnie wymownie.
- Proponuję Olimpusa. Przestronnie, wygodnie i sucho, przy okazji poznasz inne psy.
< Cete? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz